Stop rzezi dzików! Informacja prasowa i stanowisko koalicji Niech Żyją!

http://niechzyja.pl/stop-rzezi-dzikow-stanowisko-koalicji-niech-zyja/

Oto następny wybryk zaczadzonego pustynną zarazą PiSuaru –

Całkowita eksterminacja dzików w Polsce.

„Czyńcie sobie Ziemię poddaną” – i wymordujcie wszystko co żywe po niej chodzi!!!

Zakaz hodowli na futra zniknął z sejmowego projektu ustawy Pis, za to pojawił się inny „ekologiczny” projekt ministera środowiska Henryka Kowalczyka z PiSu, wymordować ok. 210 tys. dzików.

Po co zapobiegać przed ASF, lepiej pozbyć się problemu i wymordować?

Czytaj dalej:

Agnimir

Gleby, czyli: Jak to z tym tzw. Żyznym Półksiężycem było?

Jest to moja odpowiedź na komentarz RudaWeb: https://bialczynski.pl/2017/11/23/adrian-leszczynski-genetycy-na-tropie-pochodzenia-europejczykow-czesc-1/#comment-41716 , pod artykułem: „Adrian Leszczyński: Genetycy na tropie pochodzenia Europejczyków, część 1” – https://bialczynski.pl/2017/11/23/adrian-leszczynski-genetycy-na-tropie-pochodzenia-europejczykow-czesc-1/

Ponieważ mam trudności z publikacją tak dużego komentarza na blogu – Białczyński.pl, to publikuję go na blogu u Dragomiry.

W miarę napływu nowych argumentów, będę ten wpis rozbudowywał.

Szanowny RudaWeb, z całym szacunkiem dla fachu historyka. Tu jednak sprawę należy wziąć bardzo holistycznie.

Czarnoziemy na Ukrainie, jak również te na południu Syberii, nie powstały ot tak sobie na podłożu stepowym.

Wikipedia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarnoziemy , – przedstawia powstawanie czarnoziemów bardzo ogólnie. Nie jest tam wzięte pod uwagę wielość specyficznych warunków geologiczno – klimatycznych późniejszego powstawania gleb czarnoziemu w tych dwóch rejonach Eurazji.

Do tych specyficznych warunków przyczyniły się kolejne okresy geologiczne, pływy płyt tektonicznych (tzw. dryft kontynentów), zmiany klimatu oraz powstawanie okresowych mórz w tych rejonach.

Przełomowym okresem geologicznym dla Eurazji był okres Permu. Wtedy to praktycznie na terenie całej Azji oraz wschodniej części przyszłej Europy rozpoczęły się gwałtowne erupcje wulkanów. Erupcje te trwały kilka tysięcy lat. Efektem tej działalności było stworzenie grubej warstwy bazaltowej, pokrywającej całą płytę tektoniczną Azji oraz Wschodniej Europy. Praktycznie Eurazja stała się jednolitą płytą tektoniczną o bardzo grubej podstawie bazaltowej. Do dzisiaj tak jest. Dzięki temu płyta Eurazji jest tak bardzo trwała, a erupcje wulkaniczne i wstrząsy tektoniczne występują tylko na jej obrzeżach, na styku z innymi płytami tektonicznymi. Permskie erupcje wulkaniczne dały Eurazji jeszcze jedną korzyść. Eurazja pokryła się grubą warstwą tufu wulkanicznego, który po erodowaniu daje bardzo żyzną glebę. Dzięki temu w następnym okresie Karbonu, przy dużym ociepleniu klimatu, Eurazja przeżywa wręcz wybuch roślinności. Cały teren pokrywają lasy mieszane, z dużą przewagą paproci drzewiastych. Na Syberii przeważają lasy iglaste, a na obecnej Ukrainie również występują duże połacie lasów iglastych.

Pod koniec okresu Karbonu, dla Eurazji następuje pewien rodzaj katastrofy geologicznej. Eurazja staje się za ciężka i częściowo zanurza się w płaszczu Kuli Ziemskiej. Katastrofa ta powoduje zalanie morzami wielu rejonów Eurazji. To już okres Dewonu. Na terenie przyszłej Europy Środkowej, aż po przyszłe M. Czarne wlewa się słone morze. Lasy okresu Karbonu zostają zalane. Podobnie dzieje się na Syberii. Właśnie dzięki tym procesom, na terenie Europy Środkowej (Śląsk, lubelskie) oraz na Ukrainie występują ogromne pokłady antracytu – najlepszego węgla kamiennego. Podobnie na Syberii powstają złoża antracytu. Okres Dewonu trwa około 26 mln. lat. Przez ten czas, na terenach zalanych morzami zachodzi jeszcze jeden korzystny proces. Umierające zwierzęta morskie pozostawiają po sobie szkielety i muszle. Jest to bardzo gruba warstwa skał wapiennych, a to przede wszystkim węglan wapnia, późniejszy podkład i twórca czarnoziemów. Pozostałością pokładów wapiennych tych mórz jest min. polska Jura Krakowsko – Częstochowska, zbudowana głównie z wapienia. Wcześniejsze okresy geologiczne, Kredy i Jury mają oczywiście również wpływ na powstawanie pokładów węglanu wapnia, co ma również wpływ na wybuch roślinności w okresie Karbonu. Poważną rolę odgrywają tu jony wapnia w glebie.

Mijają miliony lat. Obecnie jesteśmy w okresie Czwartorzędu.

Przejdźmy teraz do okresu ostatniego zlodowacenia.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lądolód#/media/File:Northern_icesheet_hg.png

Największy zasięg lądolodu europejskiego nigdy nie doszedł na południe, do przyszłego M. Czarnego.

Tu inne zobrazowanie czapy lodowej na Północy w czasie zlodowacenia:

Wyraźnie widać korytarz wolny od lodowca, między J. Czarnym i J. Kaspijskim. Można też zauważyć brak lodowca w dorzeczu Jeniseju.

Widać również, że Alaska też dostąpiła podobnego efektu jak Syberia. Tam również brak jest lądolodu.

Dzięki tym zjawiskom meteorologicznym, między ówczesnym tzw. J. Czarnym a lądolodem europejskim utworzył się korytarz o szerokości ponad 500 km, w najwęższej jego części. Korytarz ten nie był stepem, lecz bagnistą tajgą pokrytą głównie lasem iglastym i brzeziną. Przy przyszłym M. Kaspijskim, korytarz ten był dużo szerszy. Dzięki temu korytarzowi stada mamutów mogły się przemieszczać z Syberii, aż na płw. Iberyjski. Za tymi stadami wędrowali łowcy hg R, a później również ich potomkowie hg R1a. Droga ta, była więc znana od wielu tysięcy lat.

Nadszedł czas ocieplenia klimatu w Eurazji, lądolód zaczął topnieć. Wody lądolodu spływały głównie na południe, tworząc szerokie rzeki i zabagnienia.

Pozostałością tych dawnych rzek są obecne, największe rzeki Eurazji. Rzeki te, jak dzisiaj wpadały do J. Czarnego, M. Kaspijskiego i J. Aralskiego. Jednak wody polodowcowe nie zatrzymywały się tylko na wymienionych jeziorach i morzach. Na południe od nich tworzyły się następne ogromne jeziora, ograniczone jedynie występującymi górami. Pokrywały one praktycznie tereny przyszłej Persji i części obecnej wschodniej Turcji. Z racji tego, przejście tamtędy było bardzo ograniczone. Głównie po szczytach gór, które nie łączyły się ze sobą.

Dzisiaj tych jezior już nie ma. Wyschły bez dopływu świeżych wód.

Przejście korytarzem północnym było dużo łatwiejsze, bo ziemia, mimo zabagnienia była nadal zmarznięta, a mamuty potrafiły znaleźć brody przez rzeki.

Dzięki temu, że w okresie zlodowacenia, na Syberii panowały specyficzne warunki klimatyczne, stworzyły się warunki do najwcześniejszego powstawania tam czarnoziemów. W rejonie dorzecza Jeniseju, aż do wschodnich stoków Uralu, ta część Syberii była wolna od lądolodu. Panował tam wtedy klimat umiarkowany. Warstwa pokładów węgla kamiennego, następnie pokłady węglanu wapnia, wcześniejsze zabagnienia od wód lodowcowych, spowodowały znakomite warunki do utworzenia się czarnoziemów. Czarnoziemy syberyjskie są jednymi z najstarszych na świecie. Te czarnoziemy były uprawiane przez naszych przodków. O tym mówią legendy.

Niestety, zmiana drogi przepływu prądu zatokowego – Golfsztromu, ocieplenie klimatu Arktyki, rozbicie bariery lodowej na M. Arktycznym (spowodowane podejrzewanym opadem deszczu meteorytów), zakończyło dobry czas dla Syberii. Wilgotne i zimne prądy powietrza arktycznego zaczęły przynosić na Syberię opady śniegu. Syberia zaczęła zamarzać. Trzeba było się stamtąd wyprowadzić. Droga była znana od tysięcy lat.

Ocieplenie klimatu i topnienie lądolodu spowodowało nowe możliwości na Ukrainie. Dawna tajga w korytarzu nad J. Czarnym zaczęła stepowieć i przesuwać się na północ, bagna zaczęły wysychać. Podobnie, jak na Syberii, pokłady węgla kamiennego, warstwa węglanu wapnia oraz warstwa po bagienna, wyższa temperatura, stworzyły warunki do tworzenia się ogromnych obszarów czarnoziemów. Nasi przodkowie już znali tę glebę i wiedzieli, jak ją uprawiać. Owszem, Nizina Panońska również uległa procesowi tworzenia czarnoziemów, chociaż w mniejszym stopniu, warunki były trochę inne.

Z całym szacunkiem, ale Anatolia, a zwłaszcza tzw. Żyzny Półksiężyc nie dostąpiły takich możliwości.

Anatolia oraz tzw. Żyzny Półksiężyc to zupełnie inne warunki. Jest to przede wszystkim teren aktywny tektonicznie, ponieważ leży na styku kilku płyt tektonicznych. Teren ten, to przede wszystkim góry skaliste. Niewysokie, ale zawsze góry. W takich górach nie tworzą się żyzne gleby. Niezależnie od popraw klimatu na umiarkowany, warunki górskie nie pozwalają na tworzenie się większych połaci żyznej gleby. Każde podwyższenie temperatury, ze wzrostem wiatrów, powoduje natychmiastową erozję gleb górskich. Tylko wyższe partie gór Anatolii oraz Gór Zagros były pokryte lasem, gdzie zwykle panował i panuje zimniejszy klimat umiarkowany.

Wchodząc na górę o wysokości ok. 6 tys. m n.p.m., nawet na równiku, ze wzrostem wysokości mijamy kolejne, zimniejsze strefy klimatyczne, z charakterystyczną dla nich roślinnością. Typowym przykładem jest Góra Kilimandżaro (5895 m n.p.m.), położona idealnie na równiku. Tam też na odpowiedniej wysokości można spotkać rośliny znane w Polsce.

Tereny nizinne, w tzw. Żyznym Półksiężycu, stanowią niewielki procent wobec terenów górskich. Były to i są głównie pustynie kamieniste, pokryte żwirem.

„Anatolia w czasach, o których rozmawiamy wyglądała inaczej.”

Owszem, parę milionów lat temu na pewno tak, ale 20 tys., 12 tys. lat temu klimat Anatolii tak się diametralnie nie zmienił. Radykalne zmiany klimatu następowały na północy, nie na południu. Po za tym, aktywna tektonika nie pozwalała stworzyć obszarów żyznej gleby. Płyta afrykańska cały czas naciska na te brzegi Eurazji, demolując je.

Z całym szacunkiem, ale słowo „mogło” w tym kontekście brzmi, jak „obrona Częstochowy”.

Najśmieszniejszy jest sposób zaznaczania obszaru tzw. Żyznego Półksiężyca. Zaznaczenie obejmuje również góry i pustynie. Nie obejmuje zaś, co dziwne, dorzecza Eufratu i Tygrysu. Dla kogoś, kto tam nigdy nie był, taki kit jest do przyjęcia. Dla mnie, nie.

Ten stosunkowo „żyzny” obszar jest bardzo, bardzo wąski. Dotyczy jedynie brzegów rzek, reszta to śmiech na sali i marzenia senne. Z ponad 36 mln. hektarów zaznaczonego tzw. Żyznego Półksiężyca, tylko około 4% to względnie żyzna gleba. Jest to tylko 1.440.000 (słownie: jeden milion czterysta czterdzieści tysięcy) hektarów. Dla porównania, tylko użytki rolne w Polsce wynoszą 19.024.975 (słownie: dziewiętnaście milionów dwadzieścia cztery tysiące dziewięćset siedemdziesiąt pięć) hektarów. Z czym do ludzi? O Ukrainie nie chcę nawet głowy zawracać.

Owszem, rzeczne muły zalewowe są stosunkowo żyzne. Są to głównie mady i marsze.

W klimacie umiarkowanym, na północy, tworzą rozległe łęgi, nawet zalesione, co chroni przed erozją tych gleb. W rejonie tzw. Żyznego Półksiężyca nie było i nie ma takich warunków. Tam nigdy nie powstały łęgi, nawet nie ma po nich śladów.

Jednak mady i marsze z rejonu tzw. Żyznego Półksiężyca mają kilka mankamentów praktycznych.

Przede wszystkim osadzają się w stosunkowo niewielkiej odległości (do 50 m) od brzegów rzeki. Nie stanowi to reguły, bo zależy w dużej mierze od ukształtowania terenu. Zwykle osadzają się do 5 m od brzegu.

Mady i marsze łatwo przepuszczają wodę i bardzo szybko wysychają. Po wyschnięciu natychmiast są rozwiewane przez wiatr. Są to gleby o niskiej ziarnistości i słabo zwięzłe. Suche tworzą pył. Są to zupełnie inne mady i marsze niż w Europie Środkowej. W cieplejszym klimacie, jedyny sposób na tę szybko wysychającą glebę jest całodzienne i nocne nawadnianie. Harówka bez końca, Czas na wynalazki, żaden.

Tam nie ma wiosny, lata, jesieni i zimy. Są tylko dwie pory suche (krótka i długa) oraz dwie pory mokre (długa i krótka). Tak było zawsze, taka szerokość geograficzna, niezależnie od zmian klimatu.

Długa pora mokra, to dla tamtejszych rolników istna makabra. Leje jak z cebra i wymywa te „żyzne” mady i marsze.

Dodatkowo, tamte, wysychające mady i marsze trzeba cały czas nawozić. A czym, w tamtym czasie? Zwierząt hodowlanych jeszcze nie udomowiono. Pozostało czekanie na przechodzące stado dzikich bawołów lub antylop, które zdemolowały całe zasiewy, a klocków jakoś nie chciały stawiać na grządkach.

Oto jeszcze jeden argument przemawiający za wyższością przydatności Północy do rozwoju rolnictwa. Jest to mapa rozmieszczenia fotosyntezy roślin na świecie.
Kolory ciemne, do czarnego, to tereny o bardzo słabej fotosyntezie lub jej całkowitym braku.
Kolory jasne, do czerwonego, to tereny o najwyższej fotosyntezie roślin.
Widać wyraźnie różnicę w jakości fotosyntezy roślin na Północy a tzw. Żyznym Półksiężycem.

 

Tak, że umówmy się – „rolnictwo” w tzw. Żyznym Półksiężycu, to zawracanie głowy, a wszelkie kombinacje alpejskie na ten temat, tworzone są na potrzeby polityczno – religijne.

Wiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Żyzny_Półksiężyc – w każdej opowieści o tzw. Żyznym Półksiężycu musi się znaleźć zdanie: „Kolebka geograficzna wielkich cywilizacji starożytnego Bliskiego Wschodu”. Stamtąd ponoć pochodzi cała cywilizacja Zachodniej Europy? W tym właśnie „jest pies pogrzebany”. Jak wielka cywilizacja świata mogłaby powstawać gdzieś w Środkowej Europie + Ukraina?

W ten sposób psa też można uznać za rolnika, bo narobi nawozu, wykopie dołek, roznosząc ziarna i nawóz, a z tego coś wyrośnie.

Prawdziwe rolnictwo było w Europie Środkowej, gdzie były odpowiednie warunki.

Agnimir

Książę, kšaya, ksais

Już Adrian rozumiem co Cię zniechęcało. 😀

Adrian Leszczyński:

Od dawna „kšaya” kojarzy mi się z „księciem”. Problem tylko w tym, że we wschodniosłowiańskich językach „książę” to „kniaź” i nieco mniej przypomina wyraz „kšaya„. Jednak coś w tym jest i być może człon ten był słowiańską nazwą „księcia”. Istotne jest też to, że słynne imiona królów scytyjskich brzmiały: Kolaksais, Lipoksais, Arpoksais. Pierwsze dwa zwierają człony słowiańsko brzmiące: „kola” (koło) i „lipo” (lipa). Inna sprawa to zdrobnienie imienia Nikołaj (ros.) / Mykoła (ukr.) – w obu przypadkach – „Kola„. Być może te zdrobnienie to wcześniejsza forma słowiańskiego (scytyjskiego) imienia…

Poza tym żaden zachodni naukowiec, zwłaszcza niemiecki i zwłaszcza w XIX i XX w. nie odczyta żadnego słowa jako słowiańskie, gdyż Słowian nie było, a jak byli to byli prymitywni i nikomu nieznani. Dziwi tylko indolencja i kompleksy polskich naukowców. W tym miejscu ukłony wobec zapomnianego Ignacego  Pietraszewskiego.

Adrian Leszczyński:

I tak wspólnymi siłami z kropką nad i, którą postawił Wojtek doszliśmy prawdopodobnie do wyjaśnienia członu „ksais” (bo tak ten człon brzmi oryginalnie) w imionach scytyjskich. Zatem „ksais” to „ksiądz” w znaczeniu „władca”, później „książę”. Obok genetyki i antropologii mamy więc kolejny argument przeciw irańskości Scytów. Być może bardziej jest to przesłanka, lecz dająca do myślenia…

ksiadz_272658454455277

Wojciech Jóźwiak:

Bańkowski wyraźnie pisze, że zmiana kn -> zaszła tylko w jezyku polskim (w XII-XIV wiekach), a w pozostałych słowiańskich pozostało oryginalne kn, tak jak było w oryginale germańskim.
Jeszcze raz:
staro-górno-niemieckie: kuning (dziś niem König, ang. king)
z tego słowiańskie: kъnę3ь (3 = dz)
z tego:
rosyjskie kn’az’
czeskie kněz
polskie ksiądz
zdrobnienie: książę.
Scytowie żyli co najmniej 1600 lat wcześniej.

Wojciech Jóźwiak:

>>> Przy założeniu, że nie pochodzi z niemieckiego, tylko ze wspólnego rdzenia indoeuropejskiego wszystko będzie się zgadzać.

Rdzeń jest IE, guen-, w niem. od niego König, w ang. king & queen, w greckim gyne, w pol. żona. Ten rdzeń idąc wprost z IE w polskim dał słowo „żona”, a idąc przez germańskie i przeskoczywszy do nas dał słowo „książę”.

Ostrzegam, że się wk…ę i jeśli ta dyskusja będzie na takim poziomie to ją wyłączę. Proszę się uczyć, czytać, wszystko jest nawet nie w książkach, tylko w sieci, a nie wymyślać jakieś LUDOWE językoznawstwo.

Adrian Leszczyński:

Niestety żartowałem. Piszę „niestety”, bo gdyby nie „detale”, o których wspomniałeś i gdyby nie moja wcześniejsza uwaga w komentarzu nr 20, to wszystko byłoby aż nazbyt proste. Jednak tak nie jest i człon „ksais” nadal jest zagadką. Choć owszem, kojarzyć się może z polskim „księciem” czy „księdzem”. Niestety z polskim i niestety z dzisiejszym polskim. Zatem nie ten czas i nie te miejsce.
Przy okazji odbijając od tematu: jeśli irański wyraz „ksaya” pochodzi również z tego samego źródła, to czy nie wynika z tego, iż w tym języku również nastąpiła zmiana kn -> , tak jak w polskim?
Pomijając scytyjskie imiona, nadal twierdzę, że Scytowie to w prostej linii przodkowie Słowian Wschodnich.

Adrian Leszczyński:

bo nie chcę wyłączenia dyskusji 🙂

A teraz pytanie do Wojtka, lecz najpierw cytat:
„Rdzeń jest IE, guen-, w niem. od niego König, w ang. king & queen, w greckim gyne, w pol. żona. Ten rdzeń idąc wprost z IE w polskim dał słowo „żona”, a idąc przez germańskie i przeskoczywszy do nas dał słowo „książę”.”

Skąd w j. germańskich wziął się wyraz „kona”, „queen” (pol. żona)?

Wojciech Jóźwiak:

Scytowie, Słowianie: dawni temu gdzieś czytałem, że pewnemu rosyjskiemu badaczowi Scytów ich twarze i postaci na reliefach wydały się uderzająco podobne do brodatych tradycyjnych chłopów ruskich.

quen, żona: rdzeń guen- w tym języku pra-IE po prostu był. Porównując słowa w różnych językach IE na drodze rekonstrukcji dochodzimy do (hipotetycznego) języka pra-IE i z definicji nie możemy wiedzieć, co było wcześnie, a więc też nie możemy wiedzieć, skąd się wzięły jego słowa. Homo sapiens zyją w Europie od 40 tys lat, język pra-IE był zaledwie 10 tys lat temu. (+/- tysiąc). Wcześniej były nieznane języki-przodki.

Michał Mazur:

Scytyjskie pochodzenie słowa „książę” to chyba jakiś żart. Gdyby faktycznie coś w tym było to Bańkowski by PIERWSZY o tym napisał. I pewnie by bronił takiej teorii do ostatka. Kto jak kto, ale on napewno – skoro miał odwagę wysunąć (raczej nieprawdopodobną) teorię o Słowianach jako pasterzach ze stepu, rzekomo huńskiego pochodzenia…

Wojciech Jóźwiak:

…był (zm. 28 stycznia 2014 – wg, Wikipedii) dziwnym pomieszaniem geniuszu i szaleństwa. Na początku lat 2000 korespondowałem ze śp. Profesorem, nawet jego teksty były wtedy w Tarace. W tym co pisał wtedy, były ślady… albo bardzo przewrotnego poczucia humoru i autoironii, albo… przekroczenia granicy oryginalności (właść. dziwactwa).
Że jakoby Słowianie ze stepu, a raczej (jak twierdził) ZZA stepu, bo gdzieś z Azji Środkowej i tożsami z Hunami, to bzdura; jego „historia ludów i języków IE i innych” którą przestawił we wstępie do Słownika, to też z gatunku przewodników po Atlantydzie.

Wojciech Jóźwiak:

Ale za Słownik mu (Andrzejowi Bańkowskiemu) chwała! W wielu miejscach otworzył mi oczy. (I nie tylko mnie pewnie.:) Zrobił coś wielkiego: odtajemnił polską-słowiańską etymologię i właściwie historię języka. Szkoda, że nie wydano III tomu. Później wydany Słownik Borysia jest szczuplejszy, uboższy, dziurawy (mnóstwa słów i to ważnych nie ma, np. „warchoł, warchlak”) i nudniejszy-ostrożniejszy-poprawniejszy.

Btw. „Chwała” wg Bańkowskiego to słowo rdzennie słowiańskie, od „chylić, pochylać” i bez związku z irańskimi/perskimi chvarena, farr. Bańkowski pryncypialnie nie wierzył w jakikolwiek wpływ irańszczyzny na słowiańskie, nawet słowo „bóg” wg niego czysto słow., a podobieństwo do staropers. bhaga przypadkowe.
Za to germanizmów w jego ujęciu mnóstwo i więcej niż wg. innych, np. „bałwan” wg niego ze skandynawskiego, a nie z irańskiego „pahlavan” czyli właściwie „Pers” — parśavan.

Adrian Leszczyński:

Pytałem o tę „queen, konę, żonę”, bo ktoś do skreolizowanego języka Germanów musiał wnieść ten wyraz. Albo byli to R1b albo R1a. Mi wychodzi, że R1a i stało się to zanim g zmieniło się w ż w j. słowiańskich. I zarazem zanim w j. germańskich doszło do pierwszej przesuwki spółgłoskowej (czyli zanim g przeszło w k). Z tego mi wynika, że wyraz ten musiał pierwotnie brzmieć gona / lub bez samogłoski między g, a n  – gъna.

Adrian Leszczyński:

Przychylam się do zdania „noiprosze”, że:
1. nie było wpływów irańskich na j. słowiańskie. Lecz ich podobieństwo nie jest przypadkowe – wynika z pokrewieństwa, czyli ze wspólnego pochodzenia. Genetyka pięknie to wyjaśnia.
2. wpływy germańskie na j. słowiańskie pojawiły się dopiero w średniowieczu. Wcześniej było dokładnie odwrotnie. Prasłowianie mieli wpływ na powstanie j. germańskiego. Stąd podobieństwa wielu słów, takich jak np. chleb, lubić, łgać, musieć, możliwy, mleko, serce (o „jeziorze” nie wspomnę 🙂 ).
3. Słowianie nie pochodzili od Hunów ani zza stepu. Byli tu, gdzie są dziś. Tu, gdzie są od tysięcy lat. Wyjątkiem są Bałkany i dalsze rejony Rosji.

Przekopiowane komentarze ze strony http://www.taraka.pl/jezyki_indoeuropejskie_a_genetyka

Wenedowie – ludzie morza

Jest to komentarz do artykułu Adriana.

Adrian bardzo dokładnie opisał Wenedów ale nie wszystkich żyli jeszcze we Francji, Iliriowie byli też nazywani Wenetami lub Wenetami Ilyryjskimi. Nazwy związane z Wenedami pojawiają się też we Francji, na Wyspach Brytyjskich. Jeśli zaś chodzi o genetykę to nazwa Wenedowie występowała zarówno tam gdzie dominowała hg R1a jak i hg I2a.

Wenetowie (Enetowie) do Wenecji przypłynęli po wojnie trojańskiej z Paflagonii (północna Turcja, południowe wybrzeże Morza Czarnego) pod przywództwem Eneasza. Merowingowie też uważali się za potomków Eneasza czyli Wenetów.

Kultura Remedello to hg I2 oraz hg I2a http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/pol.pie2.htm. Z niej wykształci się kultura Polada a następnie Terramare.

Wenedowie mieszkali jeszcze w Bretanii.

Wenetowie – dzieci morza

Cezar przybył do Galii w kwietniu roku 56 p.n.e. Sytuacja tu zastana nie wyglądała dobrze. Otwarcie przeciw Rzymowi wystąpili Wenetowie, lud galijski mający swe siedziby w Aremoryce (dzisiejszej Bretanii). Poparli ich Morynowie oraz Menapiowie. Belgia, podbita zaledwie kilka miesięcy wcześniej, zaczęła się buntować, donoszono Cezarowi o sojuszu Belgów z Germanami. Antyrzymskie nastroje panowały na południu Galii w Akwitanii, donoszono także o posiłkach mających nadejść z celtyckiej Brytanii.

Cezar wysłał do Belgii rzymską jazdę pod dowództwem Tytusa Labienusa. Publiusz Krassus z 12 kohortami został skierowany do Akwitanii. Do Normandii Cezar wysłał Sabinusa, sam ruszył zaś przeciwko Wenetom. Kampania wydawała się prosta, osiedla Wenetów nie były duże i słabo umocnione, jednak wszystkie one zbudowane zostały nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego, na niewielkich cyplach, do których wiodła wąska droga z wybrzeża.

Zdobycie takiej osady, przy takich warunkach terenowych, nie mogło się udać bez machin oblężniczych. Gdy zaś Rzymianie zbudowali takowe machiny i przystępowali do szturmu na osadę, mieszkańcy spokojnie odpływali do kolejnego rozsianego na wybrzeżu miasteczka i oblężenie trzeba było zaczynać od nowa. Legiony były wymęczone forsownymi marszami, które nie przynosiły żadnych rezultatów. Cezar zdawał sobie sprawę, że bez okrętów wojennych nie pokona plemienia Wenetów, rozkazał więc rozpocząć u ujścia Loary budowę swojej floty.

Bitwa morska w zatoce Quiberon

Cezar sprowadził do wybudowanych okrętów wioślarzy i sterników, procarzy i łuczników. Całą flotą wojenną Cezara dowodził Decimus Brutus – brat Marka Brutusa. We wrześniu tego roku Rzymianie odpłynęli przeciwko Wenetom w rejon zatoki Quiberon. Wenetowie zauważywszy Rzymian, ustawili 220 swoich okrętów wojennych w szyku bojowym. Statki Galów różniły się znacznie od rzymskich galer. Były to duże masywne okręty wykonane w całości z dębiny, natomiast flota rzymska to były galery o trzech rzędach wioseł, mniejsze i lżejsze od galijskich, jednak znacznie szybsze z napędem wiosłowo-żaglowym.

Galowie, widząc taką flotę, pewni byli łatwego zwycięstwa. Rzymianie nie mogli tutaj zastosować tradycyjnej metody polegającej na wbiciu się dziobem okrętu w okręt nieprzyjacielski, czy choćby zarzucenie corvus – kruka, okręty Galów były zbyt mocne i zbyt wysokie. Zdecydowano się na inne rozwiązanie. Rzymianie podpłynęli do okrętów galijskich, zarzucając na olinowanie przeciwnika, ostre kosy, przymocowane do żerdzi, jednocześnie płynęli z dość dużą szybkością. Efektem tego było zerwanie masztów statków galijskich, do tak unieruchomionego okrętu podpływały 2 rzymskie galery, dokonując abordażu.

Galowie próbowali się ratować, uciekając w kierunku oceanu, mieli jednak dużego pecha, wiatr ustał zupełnie, zapadła cisza morska, co przypieczętowało zupełną klęskę Wenetów. Cezar dotąd, pokonując przeciwników, okazywał im łaskę, a przynajmniej nie gnębił pobitych, wszystko zmieniło się w kraju Wenetów. Cezar skazał na śmierć całą starszyznę plemienia, a cały lud sprzedał w niewolę. Tak zniknęli Wenetowie z mapy Galii.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojny_galijskie#Wenetowie_.E2.80.93_dzieci_morza

Poza tym we Francji też są takie nazwy np. Viennois, Vienne czy Vendome od dawna są one przez naukowców kojarzone z Wenedami. Oczywiście w oficjalnej wersji poprawnej politycznie ci Wenetowie nie mają nic wspólnego ze Słowianami.

W 1011, 21 lat przed swoją śmiercią, Rudolf III Próżniak (Rodolphe III), ostatni władca tzw. drugiego królestwa Burgundii (Arelatu), zapisał w testamencie hrabstwo Viennois Brochardowi, arcybiskupowi Vienne.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Delfinat#Historia

😀 😀 😀 przy okazji wyłapałam coś takiego Valencin 😀

Vienne słynie z zabytków z czasów rzymskich.

Zwróciłabym też uwagę na turze nazwy ponieważ tur obok wilka był jednym najczęściej występujących wśród Słowian zwierząt totemicznych.

Nazwa „Touraine” pochodzi od wymienianego przez Cezara celtyckiego plemienia Turonów (łac. Turones).

Turenia

Miasto Tur https://pl.wikipedia.org/wiki/Tours

w okręgu Tur

znowu Tur

Miasto słynne z wyrobu gobelinów Arras położone nad rzeką o nazwie Skarpa.

Jeśli już jesteśmy we Franci to nie można zapomnieć o Burgundii i Burgundach pochodzących według niektórych nawet znad Wisły.

Burgundowie, od których nazwę wziął ten region, byli jednym z germańskich plemion, które przyczyniły się do upadku Cesarstwa Rzymskiego Zachodniego. Pochodziliby z wyspy Bornholm a Pliniusz Starszy lokalizuje ich w dorzeczu Odry w pierwszym wieku naszej ery, w okolicach spływu Nysy Łużyckiej[2] a w drugim wieku, Klaudiusz Ptolemeusz[3] – między Odrą a Wisłą[4] – gdzie mieszkali jeszcze w połowie trzeciego wieku według Jordanesa[5], ale pokonani przez Gepidów przemieścili się w dorzecze Łaby. Pod koniec wieku przesuneli się dalej na zachód, w dolinę Menu, gdzie weszli w kontakt z Alamanami. Retor i orator Mamertinus z Trewiru w panegiryku do cesarza Maksymiana wspomina o obecności Burgundów w tych okolicach[6]. Ammianus Marcellinus przynosi informacje o wyprawie za Ren Juliana Apostaty przeciwko Alamanom w latach 379-390 a potem, według tegoż, cesarz Walentynian I w walce z tymi ostatnimi zwrócił się o pomoc do Burgundów, którzy wysłali 80 000 wojowników na czele elity na spotkanie z Rzymianami nad Renem, ale ci byli nieobecni. Oburzeni i wściekli Burgundowie wrócili na swoje ziemie.

 

Z dyskusji na Historykach:

Pochodzenie etniczne tego ludu wzbudza kontrowersje. O Wenedach wspominają źródła rzymskie z I i II wieku, między innymi Pliniusz Starszy, Tacyt, Ptolemeusz Klaudiusz. Dawniej uważani byli za Słowian Zachodnich. Niektórzy uważają ich za twórców kultury łużyckiej, inni za lud italo-celtycki, czy północnoilyryjski. Później swoje imię zostawili w spadku Słowianom.
Istnieje wiele hipotez dotyczących pochodzenia nazwy np z praindoeuropejskiego „wen” kochać, z celtyckiego „veni” ród. Nazwy „weneckie” powtarzają się w całej Europie. Plemię weneckie miało mieszkać na półwyspie bretońskim, w całej Europie Środkowej począwszy od Morza Weneckiego skończyszy na obecnej Wenecji. Wasze hipotezy?

*

Ja się spotkalem z twierdzeniem, że Wenedowie to ludnosć staroeuropejska, która niegdyś mieszkała w prawie całej Europie, być może będąca bezpośrednimi potomkami cro – magnończyków. Nazwy Wenedów można spotkać nad brzegami morza w okolicach, Wenecji, Bretanii i Pomorza i nazwy te miały wyznaczać granice zasięgu tego ludu.
Jednak osobiście nie zgadzam siez tą koncepcją. Gdy szukałem w necie informacji na temat megalitów i ich budowniczych podczas polemiki w temacie o Platonie, megalitach i Ludach Morza zauważyłem, że megality występuja nad morzem właśnie w Bretonii pn. Niemczech czy na Pomorzu i pokrywa się to z grubsza w występowaniem nazw Wenedów, natomiat wnętrze kontynentu jest raczej puste, nie ma tam megalitów.

*

Z którego roku są to wzmianki? Przypominam, że w czasach Cezara nad mieszkało ponoć celtyckie plemię Wenedów które zmonopolizowało w swoich rękach tamtejsza zeglugę (znalazłem, to w temacie „żegluga” w dziale starozytnosc)
Pewni Wenedowie mówili po słowiańsku… Co niby z tego wynika? Najwyraźniej różne ludy indoeuropejskie narzucały Wenedom swoją kulturę i tyle.
Aha, jeszcze jest nazwa północnej Walii – Gwynedd, wyraźnie nawiązująca do Wenedów, jest i Vendea nad Atlantykiem.
W starozytności nasza Zatoka gdańska była nazywana „Zatoka wenedyjską” co wyraźnie wskazuje, że Wenedowie mieszkali nad morzem, a nic nie wiadomo, by mieszkali w głębi lądu: Klaudiusz Ptolemeusz Geografia, III-5.1):”zamieszkują Sarmację ogromne ludy: Wenedowie wzdłuż Zatoki Wenetyjskiej (…) Z mniejszych zaś ludów siedzą w Sarmacji Gytonowie koło rzeki Wistula, poniżej Wenedów (…) Bardziej ku wschodowi od wymienionych siedzą poniżej Wenedów: Galindowie, Sudinowie i Stawanowie aż do Alanów.”
Co do obyczajów sarmackich, to jest wzmianka, że Wenedowie jedynie PRZEJĘLI obyczaje sarmackie., cyt. Tacyt (Germania, 46): „Wenetowie przejęli wiele z obyczajów Sarmatów. Przebiegają bowiem w celach łupieskich wszystkie lasy i góry znajdujące się między
Peucynami a Fennami. Jednak powinni być raczej zaliczani do Germanów, ponieważ budują domy, noszą tarcze i lubią szybkie, piesze marsze. Odróżnia ich to od Sarmatów żyjących na wozie i na koniu”.

http://www.historycy.org/index.php?showtopic=22061

 


Istniała w XIX wieku teoria, że Polacy są potomkami mieszkańców starożytnej Armoryki, którzy przybyli tam przed przybyciem do Galii dzisiejszych Bretończyków i Normanów. Skąd brały się podobne pomysły? Być może z chęci pokrzepienia serc, z marzeń o znalezieniu dowodu na nasze prawo do europejskości w czasach zaborów… Inną sprawą jest, iż odrębność kulturowa Bretanii widoczna była wyraźnie dla podróżników dziewiętnastowiecznych, a pewne cechy mieszkańców tej krainy wydawały się (przynajmniej na pierwszy rzut oka) podobne do naszego charakteru.

„Na granicy Bretanii spotkał mnie krzyż, którego już we Francji nie widać, i w baraniej skórze Bretończyk z zapytaniem: Vous arrivez de France? [przybywa Pan z Francji?]” – tak oto wspomina pierwsze zetknięcie z Bretanią w 1828 roku Paweł Popiel (1782-1854), wybitny krakowski konserwatysta.  Wiedza Popiela na temat historii i języka Bretonów nie była duża. Gdy chciał napisać, że ludzie, których spotykał, często nie używali francuskiego, stwierdził: „lud mówił tylko gallickim językiem”. Może dokonał tu uogólnienia, używając nazwy języków goidelskich używanych w Irlandii i Szkocji (ang. Gaelic) jako synonimu słowa „celtycki”. Poza odrębnością językową, znaczącą jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku, Popiel zauważył religijność Bretończyków oraz różnice w mentalności. Bretończyków cechować miały według niego spokój, prostota, siła i odwaga. Nie uszło jego uwadze, że władze francuskie nie ustawały w wysiłkach zlikwidowania indywidualnego charakteru prowincji. Za Ludwika Filipa starano się to osiągnąć poprzez „ucywilizowanie” – budowę dróg i zakładanie szkół; zadaniem dróg było zapewne zlikwidowanie izolacji Bretanii od reszty państwa, szkół zaś – narzucenie języka i mentalności francuskiej.

(…)

Można by zastanowić się przez chwilę, dlaczego niektórzy nasi rodacy doszukiwali się jakichś pokrewieństw polsko-celtyckich, czasem w powiązaniu z Bretanią. Nie bez znaczenia były tu zapewne względy propagandowe – chcieliśmy w dobie zaborów za wszelką cenę udowodnić, że kulturowo i etnicznie nie należymy do Rosji i Azji, utożsamianych z tyranią i niewolą, tylko do Zachodu i Europy. Pragnęliśmy w ten sposób podnieść ducha, to jednak nie wszystko. Wiele zamętu sprawiały zawsze tajemnicze nazwy dawnych ludów, jak Lexovii czy Veneti. Wenedowie/Wenetowie w starożytności występowali w kilku krajach Europy: w Bretanii i w Walii oraz w północnych Włoszech. Tacyt opisał jakichś Wenedów w swojej Germanii, zlokalizował ich jednak na tyle niejednoznacznie, że domyślano się u nas, iż żyli oni gdzieś na naszych ziemiach  i niekoniecznie musieli być Germanami. Niemcy z kolei nazywali Serbów Łużyckich oraz innych Słowian zachodnich Wendami. W Bretanii jest zaś region Vannes, po bretońsku Bro-Wened, czyli kraj Wenetów. Po połączeniu tych faktów, pisarzom wydawało się, iż rozpoznawali w Bretończykach naszych dalekich kuzynów, z którymi połączyły nas i rozłączyły jakieś dawne oraz nieznane okoliczności historyczne. Sprzyjało temu przekonanie, jakoby przodkowie Słowian i Celtów przywędrowali do Europy w tym samym czasie, a dopiero potem pojawili się w niej Germanie. Dzisiejsi uczeni zachowują największą ostrożność w doszukiwaniu się pokrewieństw etnicznych; mówi się, że nazwa Wenedów/Wenetów mogła być nadawana sąsiadom przez obcych i różne plemiona, noszące to imię, nie były ze sobą spokrewnione. Jednakże nie mamy dowodów na żadną zdecydowaną tezę w sprawie ich tożsamości, podobnie jak nie jesteśmy pewni genezy nazwy Lechici. Wiemy tylko, że dziś bardzo nieprawdopodobnie brzmią wywody Lewestamowe o plemieniu Galów, które uciekło z niewoli rzymskiej do Europy Wschodniej.

Dodatkowo, jeśli chodzi o podobieństwa między Polakami a Bretończykami, dużą rolę mogła odegrać religijność Bretończyków, widoczna zwłaszcza na tle znacznego zlaicyzowania reszty Francji. Także tradycyjny charakter społeczeństwa bretońskiego, jego pewna zachowawczość, uparte trzymanie się dawnych tradycji. Nie bez znaczenia był również północny typ urody spotykany w tym kraju, gdzie jasne lub rudawe włosy i niebieskie oczy częstsze są niż u zromanizowanych Francuzów. Pochodząca z Bretanii Henryka Renan, która pracowała w Polsce jako guwernantka, też uważała, że chłop polski podobny jest do bretońskiego; godny szacunku za swoją dobroć i religijność, choć bardziej bierny. Podobne sądy biorą się nieraz z instynktownej sympatii, którą trudno wytłumaczyć racjonalnie – aczkolwiek wielu Polaków w Bretanii doświadczyło serdecznej gościnności, którą bretońska nauczycielka odkryła z kolei w Polsce. Wdzięczność za doznanie życzliwego przyjęcia, zwłaszcza jeśli ma się za sobą życie w trudnych warunkach, nie jest zaś nieracjonalna.
http://podteksty.amu.edu.pl/podteksty/?action=dynamic&nr=11&dzial=5&id=248

 

Z dyskusji na Historykach

*
„Oni bowien (Wendowie) (…) pochodzac z jednej krwi, trzy obecnie przybrali imiona, tj. Wenedowie, Antowie i Sklawenowie”

„…na niezmierzonych obszarach mieszka liczny narod Wenedow. A choc ich imiona zmienne sa teraz, stosownie do rozmaitych szczepow, to przeciez glownie nazywa sie ich Sklavinami i Antami.”

*
Nic,gdzieś czytałem że pind rdzeń -uent oznacza wiatr, pasowałoby to do nazwy nadanej przez pierwszych indoeuropejskich przybyszów ze stepów napotkanym ludom żeglarskim,ale skąd starożytna nazwa j. Bodeńskiego – j. weneckie, może „jezioro wietrzne”.

*

jeżeli chodzi o Wenetów, to gdzieś czytałem, że już w IV w. przed Chr., tj. w czasie gdy na ziemiach polskich dominowała kultura pomorska, historyk grecki Eforos z Kyme wspomniał o Enetach, żyjących pomiędzy Bałtykiem a Karpatami. Kilkaset lat później nazwę Wenetów i/lub Wenedów znajdziemy u Tacyta nad Dnieprem oraz Pliniusza Starszego i Ptolemeusza, u których występuje w zgermanizowanej odmianie Wenedowie nad Bałtykiem, na wschód od dolnej Wisły. Świadczy to, że „Wenetowie” czy „Wenedowie” to nazwa archaiczna już z punktu widzenia historiografii I/II w., określenie ludności zamieszkującej ziemie polskie dawniej, przed ludnością kultury przeworskiej i wielbarskiej, a zatem określenie etniczne ludności kultury pomorskiej lub łużyckiej. Wydaje się bardziej prawdopodobne, że „Wenetowie” to określenie etniczne ludności kultury łużyckiej, która zajmowała te tereny stosunkowo długo, ok. 900 lat, więc miało czas dostatecznie się utrwalić także w odległych krańcach Europy. Eforos wspomniał o Enetach jako legendarnych dostawcach bursztynu, więc już w IV w. przed Chr. mogła to być nazwa archaiczna, poznana przez Greków jeszcze w czasach funkcjonowania starego, celtyckiego bursztynowego szlaku. Stopniowy zanik kultury łużyckiej na ziemiach polskich od V w. przed Chr. to zapewne efekt złożony, zarówno migracji części „łużyczan” zagrożonych najazdami Scytów, jak również asymilacji ich części z ludnością kultury pomorskiej.
Konkluzja – Wenedowie to pierwotnie ludność kultury łużyckiej, tak ludy zamieszkujące między Karpatami a Bałtykiem nazywali starożytni Grecy. Później to archaiczna grecka nazwa przeszła na inne ludy zamieszkujące Karpatami (między szeroko rozumianymi, także wschodnimi, tj. Bukowiną) a Bałtykiem, aby w końcu przejść na Słowian, ostatnią grupę etniczną zamieszkującą te ziemie. Przynależności etnicznej ludności kultury łużyckiej jeszcze nikomu nie udało się przekonywująco wyjaśnić. Nie można wykluczyć, że byli spokrewnieni z np. z Iberami, ale na pewno nie byli Prasłowianami. Mogli natomiast w części wyemigrować nad Dniepr gdzie następnie zostali wchłonięci jako substrat w rozwoju słowiańskiej kultury kijowskiej.

*
nawet nie znając tekstu Eforosa wiem że to co napisałeś nie pochodzi z tegoż tekstu i jest twoim własnym nieco fantazyjnym komentarzem do Eforosa

w/wym żył bowiem i tworzył w okresie przed wyprawą Pyteasa gdy gerograficzny horyzont greków to galia i wyspy cynowe zaś o karpatach jeszce długo będzie głucho – aż do cezara i jego lasu hercyńskiego, to samo się tyczy bałtyku

tak więc nawet jeśli Eforos wspomniał coś o enetach hiperborejskich to z pewnością byli to wenetowie galijscy lub brytyjscy

potwierdza to moje twierdzenie że nigdy żadnego odrębnego ludu wenetów nie było a jedynie plemiona o tej nazwie

jedynym ludem weneckim byli słowanie nazywani tak odwiecznie przez germanów a za nimi także i finów

posługując się kolejną analogią europejską : burguntów

///od praindeurop BHRGANTES „wysocy wielcy wyniesieni”
stąd mamy plemiona brigantes w brytanii, brigantii w recji, barzantes (ilirskiego lub trackiego pochodenia) na bałkanach wreszcie *burgundoz z bornholmu a u słowian berziti (brzjaci) na bałkanach zaś drugi odłam gdzieś na ukrainie lub mołdawii czyli FRESITI (zniekształcone z *brsiti) geografa bawarskiego potwierdzony w źródłach bizantyjskich (gdzie czytamy o przywożonej z północnych wybrzeży morza czarnego rybie zwanej przez greków „bersitikon” czyli „berzytcką”)///

można stwierdzić że u indoeuropejczyków pewne nazwy plemienne były bardzo popularne

i posiłkując się wspomninymi analogiami możemy spokojnie uznać że tak jak u celtów bałtów traków italików ilirów także u słowian było kiedyś plemię weneti (*wenti – *wenci) stąd może nazwa ich ewentualnych potomków *wentiti (wenticze a po utracie nosówki wiatycze) — dzięki czemu nie musimy mnożyć wymyślonych bytów etnicznych ponad potrzebę

od tych wentów nazwli nas germanie wendami wenedami

dopiero wiedząc że odrębnego ludu wenetów nie było można przystąpić do sensownej analizy źródeł antycznych które wymieniają wielki lud wenetów na płn wschodzie europy czyli tacyta pliniusza ptolomeusza itd

ewidentne jest też że pogląd przeciwny razi dowolnością w manipulowaniu danymi źródłowymi które nie wspominają choćby słowem że ci wielcy wenetowie to ktoś inny niż słowiańscy wenetowie Jordanesa oraz mapy Tabula Peutingeriana

*

Pliniusz wymienia Wenedow miedzy Sarmatami a Scirami i Hirrami:
Niektórzy twierdzą, że ziemie te aż do rzeki Vistla zamieszkane są przez Sarmatów, Wenedów, Scirów, Hirrów.”
Mimo ze kolejnosc w ktorej wymienia te ludy chyba nie jest przypadkowa (mam nadzieje ze nie jest), to na podstawie tej wzmianki nie sposob ustalic gdzie byli Wenedowie i jak duzy obszar zajmowali.
Innymi slowy, to Ty lokalizujesz ich na Ukrainie – nie Pliniusz (bo on tylko napisal „az do rzeki Wisly”). Jak zlokalizujesz Wenedow np. na Bialorusi, albo na wschodnim Pomorzu, Mazowszu, Lubelszczyzne i polowie Bialorusi, to tez bedzie pasowalo do pliniuszowego opisu, bo nie wiemy gdzie konczyli sie jego Sarmaci i gdzie mieszkali jego Sciri i Hirri (na zachod od Wenedow? – a moze na poludnie? a moze na polnoc albo na polnocny zachod, lub na poludniowy-zachod od nich?).

*

Terytoruim Wenedow moglo sie rozciagac od lasostepu do zatoki gdanskiej. (zreszta umowna granica Sarmacji byla Wisla – nie granica lasostepu, a ludy mieszkajace na wschod od Wisly byly czesto zbiorowo nazywane Sarmatami – Nawet te ktore mieszkaly daleko na polnocy).

W odroznieniu od Pliniusza Tacyt podaje polnocny i poludniwy zasieg Wenedow (a raczej zasieg ich agresywnej aktywnosci), tak wiec w I. wieku ne. mamy Wenedow miedzy Fennami na polnocy, ujsciem Dunaju na poludniu, Scirami i Hirrami (ktorzy sa gdzies w poblizu Wisly), oraz Sarmatami gdzies na wschodzie (lub raczej poludniwym wschodzie).
Dla mnie brzmi to jak spory kawal srodkowo-wschodniej Europy. Zwlaszcza kiedy dodamy swiadectwa Ptolemeusza:
Sarmacje zamieszkuja ogromne ludy: Wenedowie wzdluz Zatoki Wenetyjskiej… „;
„Sarmacja europejska ograniczona jest od północy Oceanem Sarmackim wzdłuż zatoki Wenedyjskiej…”;
„Góry Wenedyjskie..
„; itd.

*

Pogląd o wielkim ludzie staroeuropejskich Wenetów wziął się stąd, że zakładano iż nazwa ta w Europie występuje na granicach zasięgu tego ludu, stąd Wenetowie musieliby zamieszkiwać obszar od Brytanii i atlantyckiego wybrzeża Francji na zachodzie, od Bałtyku na północy i od Adriatyku na południu. Naprawdę wielki obszar, więc i wielki lud. Ja zauwazyłem, że nazwa ta występuje tylko na wybrzeżu, wiec ten lud kurczy się to żeglarzy – kolonizatorów tylko na wybrzeżach i tylko w wybranych punktach. Właśnie jestem po lekturze „Megalitów Świata” Zygmunta Krzaka. Wiecie, że kultura megalitów rozprzestrzeniała sie właśnie w ten sposób? Poprzez kolonizowanie wybrzeży. Wiecie, że kultura pucharów dzwonowatych występujaca w Polsce wywodzi się z płw. iberyjskiego? Wiecie, że na Kujawach znaleziono czaszkę negroidalną z III tys. p.n.e? (Więcej szczegółów, spostrzeżenia i oczywiście swój komentarz zamieszczę w temacie o Atlantydzie, megalitach i Ludach Morza – ale jak znajdę czas). Występowanie nazwy Wenetów jest zbyt zbieżne z zakreślanym przeze mnie zasiegiem kolonizacji iberyjskiej (np. związanej też z ekspansja Ludów Morza na Azję Mniejsza) by to był tylko przypadek. Jeżeli nazwa Wenetów była nadawana przez Indoeuropejczyków różnym niezależnym od siebie ludom których cechą wspólną był tylko zwiazek z morzem (ew. żeglugą – wiatr) to dlaczego nie występuje ta nazwa np. na pn. wybrzeżu Morza Czarnego? Albo Kaspijskiego? Czy wreszcie nad Ocanem indyjskim? Tam nie było ludu który parałby się żeglugą?

*

zwróć uwage na post nr. 38 kolegi JarkaJ
cyt”Wenetowie „brytyjscy” (a raczej Kynetowie lub Henetowie) – wedlug zrodel mieli byc najadalej na zachod mieszkajacym narodem Europy i przypominac Iberow wygladem i jezykiem. Nie pamietam by zrodla laczyly ich z ktorymkolwiek ludem o nazwie Weneti (choc wspolczesny pomysl ze byli krewniakami Wenetow galijskich zdaje mi sie kuszacy).”
Może jeszcze o Iberach. Czyt znasz rzymską nazwę Irlandii? Hibernia. Hibernia.
Rozumiem, że nie wierzysz w kolonizowanie ogromnych przestrzeni nad Morzem Śródziemnym, Północnym i Bałtykiem przez Iberów.
Choćby o Irlandii znajdziesz tutaj
Poza tym sprawdź gdzieś skad na ziemiach polskich wzięła się kultura pucharów dzwonowatych. W necie na tej stronce pada choćby takie zdanie „O ceramice sznurowej i kulturze pucharów dzwonowatych (str. 120 i nast.) mogę powiedzieć zaś tylko tyle. Moim zdaniem brak jest choćby jednej przesłanki, że rozprzestrzenienie się tych kultur ok. 2300 r. p.n.e. nie było wynikiem migracji (jest natomiast sprawą otwartą, czy kultura pucharów dzwonowatych, wywodząca się z Płw. Iberyjskiego albo nawet z płn. Afryki, miała bezpośredni związek z migracjami Indoeuropejczyków). ”
Zygmunt Krzak w „Megalitach Świata” też coś wspominał o tym, że ta kultura wywodzi się z płw. iberyjskiego.
A o zasiegu Iberów aż do wschodniej Turcji juz przecież sporo napisałem w temacie o Atlantydzie, megalitach i ludach morza. Warto byś tam znowu zaglądnął.
*

A Ty jak zwykle byś chciał by wszystko było przedstawione w źródłach czarno na białym a nazwy były dosłowne. Gwynedd też pewnie nie kojarzy Ci się z Wenetami? Odnośnie pochodzenia Wenetów od ludu kultury megalitów powołam sie jeszcze na legendę skandynawską którą zamieścił Krzak w swojej książce. Otóż lud o nazwie Wanowie (przeciez nieco podobne do Wenetowie) wyznający kult Bogini (a więc to samo co ludność kultury megalitów) uległ najazdowi ludu (nazwy juz nie pomnę, coś na A.) wyznajacego kult Odyna – czyli Indoeuropejczykom. W archeologii jest to widoczne poprzez zastąpienie kultury pucharow dzwonowatych (pochodzącej z pł iberyjskiego!) przez kulturę ceramiki sznurowej.

*

Herodot donosil o Kynetach ktorzy mieszkali za Celtami i byli najdalej na zachod mieszkajacym ludem Europy. Portugalia jest niewatpliwie dalej na zachod niz Bretania i Brytania – tylko czy Herodot o tym wiedzial?
Mniejsza o to. Za Kynetami na polwyspie iberyjskim jednoznacznie przemawial Avienus w swoim „Ora Maritima”, wiec pewnie masz racje.
Zaplatalem z ta Brytania, bo w Walii bylo terytorium Gwynned, ktore wczesniej nazywalo sie Venedotia i dlatego ze mieszkali w Walii Silure, ktorych Strabo i Tacyt wywodzil z Iberii – tylko ze Venedotia byla na polnocy Walii, a Sirule akurat na poludniu wiec maja sie do Venedotii jak piernik do wiatraka..

*

Nad dolnym Renem i w Hiszpanii znaleziono napisy w języku indoeuropejskim, nieceltyckim i niegermańskim.

*

O języku znad dolnego Renu podobno wiadomo dosyć niewiele bo tylko z toponimów. Nie słyszałem o inskrypcjach w tym języku. Od celtyckiego odróżnia go zachowanie nagłosowego ‘p’.
Co do napisów z Hiszpanii: mamy tu język odróżniający się od celtyckiego (podobnie jak powyżej) zachowaniem nagłosowego ‘p’ i odmiennym rozwojem indoeuropejskich sonatów zgłoskotwórczych. Poza tymi różnicami jest on bliski celtyckiemu (zajmuje zapewne pozycję siostrzaną wobec praceltyckiego). W końcu to samo dotyczy inskrypcji z Lepontium („celtoliguryjskich”) które wykazują podobny stan względem celtyckiego jak te z Hiszpanii.
Tak zapewne wyglądał świat zróżnicowania językowego w tej części Europy w dobie pól popielnicowych przed zachodniohalsztacką inwazją celtów.

*
Może ja to uściślę, bo wypisywane są czasami straszne herezje o tym, że np Słowianie przybyli zza Uralu itp. Badanie halotypów w Europie http://hpgl.stanford.edu/publications/Scie…_v290_p1155.pdf , wykazało, że ponad 50% populacji ma halotypy (podaje oznaczenia takie jak w publikacji a nie częściej stosowane) Eu18 i Eu19. Jak sugerują autorzy, te dwa halotypy (z jednego) powstały podczas ostatniego zlodowacenia (20-13 tys lat temu) gdy grupki uchodżców schroniły się na pólwyspie Iberyjskim (Eu18) i terenach obecnej Ukrainy (Eu19). Halotyp Eu19 jest też spotykany w Pakistanie i Indiach (a więc dotarł tam najprawdopodobniej w okresie po zlodowaceniu). Co ciekawe badania zaprzeczają aby np. Baskowie byli potomkami ludu preindoeuropejskiego (średnio 87% Eu18) (z resztą cały artykuł wywraca do góry nogami koncepcje które powstały na podstawie wykopalisk). Dla potrzeb tej dyskusji chyba najbardziej interesujące jest: gdzie tu są Słowianie. Jeżeli obejrzymy mapkę, bez trudu powiążemy Słowiańszczyznę z halotypem Eu19 (więc to mamy braci w Indiach a nie np Hiszpanie ;-)). Z krajów nie mówiących językami słowiańskimi a posiadające słusznie reprezentowany ten halotyp to: Wschodnie Niemcy, Bałtowie (badania w innych artykułach) oraz Węgry. Wytłumaczenie obecności tego halotypu w W.N. i W. chyba nie nastręcza trudności osobom które choć lizneły historię. Wspólnota halotypu z Bałtami potwierdza wspólnotę bałto- słowiańską wywiedzioną językowo, natomiast zaprzecza sugerowanej wcześniejszej wspólnocie germańsko-bałto-słowiańskiej (gdzieś w okolicach widziałem, że coś takiego się przewija). Co do Wenedów, niestety, jak mi się zdaje, mieli podobny jak Słowianie zwyczaj palenia zmarłych, więc badania genetyczne niestety nie dadzą nam odpowiedzi jaki to był lud. A szkoda. Wystarczyło by im popatrzeć w zęby 😉
Dla nieklikaczy dołączam mapkę i drzewo genealogiczne m.in. Słowian (chyba nie zadziała….)
[attachmentid=4530]

*

Co do Wenedów, niestety, jak mi się zdaje, mieli podobny jak Słowianie zwyczaj palenia zmarłych

*

a których wenetów masz na myśli bo jest ich trochę od łotwy po anatolię i brytanię

*

Z nazwami plemiennymi jest jeszcze taki problem iż często to ród czy klan królewski nadawał nazwę całej nacji. Wystarczł podbój czy alians np. małżeński aby nastapiła zmiana nazwy. Takim rodem był np. ród Liccicaviki wywodzący się ze starożytnych irańskich Kambojas którzy wchłonęli greckich osdników zwanych Jauna. Teoretycznie spadkobiercy tego rodu mogli przybyć z Azji Centralnej do Europy wraz z Awarami. Tym bardziej iż część Kambojas osiadła w Dolinie Ferghany którą później podbili Chionici.
Do niedawna w Afganistanie żyło jeszcze niewielkie plemię Vinida. Również oni mogli wchodzić w skład Heftalitów i teoretycznie przybyć do Europy.
To całkowita abstrakcja ale chcę pokazać że onomastyka jest zawodna a możliwości jest sporo.

*

Z Wenedami jest jednak problem podobieństw w archeologii rejonów z okolic Wenetów koło italskich oraz kultury pomorskiej.

*

– a takze k.luzyckiej, ktorej wplyw ma byc widoczny w rejonie na polnocny-wschod o Adriatyku. Jednak takie wplywy idace w obu kierunkach, latwo wytlumaczyc handlem na szlaku bursztynowym, oraz wspolnym dziedzictwem k.popielnicowych i Halsztatu.
*

Zdaje mi sie ze cie nie rozumiem, albo rozumiem i jestes niekonsekwentny..
Z jednej srony slusznie odrzucasz bajeczke o jakims wielkim, staroeuropejskim/italskim/ilyrskim ludzie Wenedow ktory mialby m.inn. zamieszkiwac na Wisla i zauwazasz ze wedle zrodel nadwislanscy Wenedowie byli Slowianami, a z drugiej strony dajesz wiare tej czesci bajeczki, ktora zaklada ze ta nazwa zostala przeniesiena na Slowian.
Otoz owo „przeniesienie obcej nazwy plemiennej na Slowian” jest taka sama fikcja jak istnienie „obcego” plemienia, ktore mialoby tej nazwy uzyczyc. To ciag dalszy tej samej bujdy – bo aby jakies plemie moglo przekazac swoja nazwe, musialoby najpierw istniec.
Trzymajac sie zrodel historycznych, a stroniac od bajek zauwazamy ze:

1. Wszyscy Wenedowie mieszkajacy na polnoc, polnocny wschod i polnocny zachod od Dunaju i Karpatow, ktorych przynaleznosc etniczna jest znana, byli Slowianmi.

2. Przy mnogosci i jednoznacznosci swiadectw stwierdzajacych slowianskosc Wenedow mieszkajacych w Europie srodkowej nie ma ani jednego swiadectwa ktoreby choc wspominalo, ze kiedykolwiek wczesniej owi Wenedowie byli kims innym, lub ze „odziedziczyli” swoja nazwe po kims innym.

Wniosek: Wenedowie mieszkajacy miedzy Dunajem a Baltykiem bylli zawsze Slowianami.

*

Oczywiscie masz racje, zwlaszcza ze nie ma zrodla ktore by wspominalo, lub chocby sugerowalo ze nad Baltyk wedrowali Wenetowie z nad Adriatyku.. Jednak ten odwrotny scenariusz tj. pochodzenie przodkow Wenetow adriatyckich (lub jakiejs ich czesci) od Slowian jest mozliwe.
Chodzi mi tu nie tylko o Efora z Kyme (ktory mial wspominac o ludzie Wenedow miedzy Karpatami a Baltykiem) ale takze o zagadkowy rodowod Wenetow „adriatyckich”.
Jak wiadomo, ich przodkowie mieli przybyc nad Adriatyk z polnocnych, czarnomorskich wybrzezy Turcji, zdobywajac swoje nowe, nadadriatyckie terytorium w drodze podboju, ale ich wczesniejsze losy juz w starozytnosci byly przedniotem dyskucji.
Podczas gdy czesc starozytnych uwazala ich za anatolskich autochtonow, reszta twierdzila, ze takze tam byli oni tylko najezdzcami i ze przybyli do Anatolii z polnocy.
Pamietam ze wedlug jednej wersji mieli tam dotrzec wraz z uciekajacymi Kimerami (jako ich sojusznicy), a wedlug drugiej razem ze Scytami (jako sojusznicy Scytow i wrogowie Kimerow).
W obu wypadkach, taki rodowod tlumaczy za jednym zamachem ich imie, oraz jednoczesne pojawienie sie nad polnocnym adriatykiem elementow kultur stepowych i anatolskich.

Natomiast co do jezyka adriatyckich Wenetow, to jest on dla mnie poprostu wenecki (nie italski).
Moim zdaniem, jezyk ten jest najblizszy jezykom Liburnow, Histrow (Istrow) i Carnow – a wiec jezykom narodow po polnocno-wschodniej stronie Adriatyku (a nie jakims „italskim”).
Co do dalszych podobienstw, to poprostu nie wiem czy jezyk wenecki (a raczej to co po nim zostalo) jest bardziej podobny do jezykow italskich, ilyrskich czy slowianskich. Mysle ze w swojej ostatecznej formie, powstal on wlasnie nad Adriatykiem, i naturalnie wykazuje podobienstwa do jezykow sasiadow.

*

A moze jako część składowa inwazji Ludów Morza ok 1200 p.n.e?

http://www.historycy.org/bez_grafik/index.php/t22061-50.html

 

Wenetowie – lud iliryjski (uznawany czasem za odrębną grupę spośród ludów „Indoeuropejskich”[1]) zamieszkujący północną część Italii, najprawdopodobniej przybyły z terenów Europy Środkowej około 950 p.n.e. .

Według Herodota Wenetowie przybyli ze wschodu Europy, natomiast według Liwiusza przybyli wraz z Trojanami pod wodzą Antenora (i pokonali Euganejczyków). Najnowsze badania wskazują jednak na pochodzenie ludu z Europy Środkowej. Pierwsze ślady Wenetów notowane są na około 950 p.n.e. Szczyt rozwoju przypadł na okres VI–IV wiek p.n.e. W IV w. p.n.e. sąsiadowali z Euganei, Carni, Lingones i Cenomani. W III wieku p.n.e. weszli w przymierze z republiką rzymską. Ulegli romanizacji.

Głównymi ośrodkami cywilizacji Wenetów były Patavium (dzisiaj Padwa) i Ateste (dzisiaj Este). Kultura Wenetów wykazywała wpływy kultury Golasecca, kultury Villanova, alpejskiej kultury halsztackiej i kultury Etrusków. Gospodarka Wenetów opierała się na hodowli koni, kupiectwie (najprawdopodobniej docierali aż nad Bałtyk w celu pozyskania bursztynu) i żeglarstwie.

Zmarli byli paleni, a prochy przechowywano w urnach. Religia opierała się na kulcie bóstw żeńskich; najważniejsza była bogini Reitia, uosabiająca siły natury.

Posługiwali się archaicznym językiem indoeuropejskim, z pewnymi podobieństwami do łaciny i języków germańskich. Pismo przypominało pismo Etrusków. Informacje o języku Wenetów pochodzą z napisów nagrobnych, z cytatów pisarzy klasycznych i nazewnictwa miejsc.

Wenetowie Ilyryjscy

Ilirowie

lud indoeuropejski, zamieszkujący w starożytności zach. Bałkany, dzielący się na wiele plemion (główne to Chaonowie i Molossowie w Epirze, Partynowie w okolicach Dyrrachium, Dardanowie i Paonowie na północ od Macedonii, Taulantiowie w okolicach Apollonii, Ardowie w okolicach Szkodry, Dalmatowie i Liburnowie na dalmatyńskim wybrzeżu Adriatyku, Panonowie na terenie dzisiejszych zach. Węgier, Japydowie w płn. Ilirii). Na czele poszczególnych plemion stali książęta. Oprócz rolnictwa i hodowli niektóre plemiona I. zajmowały się wydobywaniem rud metali (żelazo, miedź, srebro złoto), zaś mieszkający na wybrzeżach Adriatyku – rybołówstwem i piractwem. Autorzy greccy i rzymscy zauważali skłonność I. do nadużywania alkoholu, zaś Dardanowie słynęli z niechęci do mycia się. I. stale atakowali miasta greckie i macedońskie, w III w. p.n.e. część z I. zmieszała się z plemionami celtyckimi, najeżdżającymi w tym czasie Bałkany. W czasie dwóch wojen iliryjskich (229/228 i 219 p.n.e.) Rzymianie uzależnili od siebie państwo I., 167 p.n.e. nastąpiła ostateczna jego likwidacja. W II i I w. p.n.e. większość plemion I. uznała zwierzchnictwo Rzymu, jednak ostateczne ich włączenie w obręb cesarstwa nastąpiło dopiero za czasów Augusta. Język iliryjski przetrwał w obrębie prowincji rzymskich co najmniej do IV w. n.e. We współczesnej Europie potomkami I. są najprawdopodobniej Albańczycy.

*

Coś mi się skojarzyło. Słowo brytan określające dużego psa pochodzi od ludu Brytów, który hodował takie psy. Fachowa nazwa podgrupy psów, molosy, do której zaliczane są mastify, dogi, buldogi, bernardyny, rottweilery, owczarki kaukaskie, nowofundlandy, psy dawniej używane jako bojowe do walk na polach bitew i arenach, polowań na grubego zwierza, pomocy przy pędzeniu i zarzynaniu byków, pochodzi od ludu Molossów.

*

Molossowie byli także znani ze swych zjadliwych psów gończych, które były używane przez pasterzy celem chronienia ich stad. Prawdopodobnie od tych psów pochodzą współczesne rasy dużych psów w typie mastifa, od nazwy Molossów określane molosami. Wergiliusz (70–19 p.n.e.), poeta rzymski, pisał, że w starożytnej Grecji ciężkie psy molossiańskie były często używane przez Greków i Rzymian do polowań (canis venaticus – pies łowczy) oraz do pilnowania domu i żywego inwentarza (canis pastoralis).

https://pl.wikipedia.org/wiki/Molossowie#Psy_Moloss.C3.B3w

Ciapowata ciabatta

0000306087

Ostatnio ktoś zapytał mnie, co oznacza słowo ciapaty przy określeniu muzułmanów tj. arabów bliskiego wschodu? Poszukałem i znalazłem poniższą odpowiedź:

Nazwa pochodzi z języka urdu i odnosi się do nazwy mąki, z której pakistańskie kobiety smażą (na specjalnie grubych patelniach) placki podobne do naszych naleśnikowych zwane tsiapaty bread lub ćapati, czapati, lub chapati, lub w języku urdu: چپاتی (wymowa IPA: cəpa:t̪i). Bardzo zbliżona do tej nazwy jest włoska ciabatta, z tą różnicą że włosi dodają drożdże, dlatego ich chlebek jest pulchny, a nie płaski.

025-chapati-1

Placki te wyrabiają z samej mąki i wody, z odrobiną oleju. Wyobraźcie sobie, że kobieta smażąca te placki odwraca je na drugą stronę palcami i robi to tak sprytnie że nie poparzy się. Ciekawe jest również zastosowanie tych placków – służą one zamiast sztućców. Należy palcami urwać kawałek placka i za jego pomocą wybierać z talerza kęsy pikantnego mięsa polane sosem curry.

Natomiast nazwa ciapaty oznacza obecnie każdego Azjatę, który nie jest skośnooki, czyli oprócz Pakistańczyków, także Hindusów, Arabów itp. Wynika to z tego, że po samym wyglądzie trudno jest ich odróżnić i stąd ta uniwersalna nazwa – ciapaty. Nie zawsze jest to nazwa pogardliwa, gdyż poprzez swoją uniwersalność stała się bardzo użyteczna. Nie ma po prostu w języku polskim innego rzeczownika oznaczającego Azjatę, który nie jest rasy żółtej.

cc55121356dc770afad84b852117a02fd152ded105081f31acpimgpsh_fullsize_distr

Ciekawostką jest to że to nie jest ciasto rdzennie azjatyckie, na naszym podwórku w Polsce też takie ciasto jest robione, a u nas zwie się podpłomyki. Także służą jako sztućce i są znane od wieków. Wszędzie tam gdzie rozwinęło się rolnictwo. U nas zwykle się też je z czymś pikantnym np. z sosami czosnkowymi.

Tomassus

https://terazbedziebylo.wordpress.com/2016/03/31/co-oznacza-slowo-ciapaty/

***

Ciabatta kojarzy mi się z ciapowaty. Ktoś jest ciapowaty.

Jest też takie określenie ciepłe kluchy.

Ciapowaty i ciepłe kuchy znaczy to samo.

Mamy więc ciasto i kluchy znowu to samo a ciasto się przelewa, jest bezkształtne, można je kształtować wedle swojej woli.

Wcale się nie zdziwię jak się okaże że to jest odsłowiańskie słowo.

Dragomira

Awarowie, warownia i wojna

W Azji wielu historyków prezentuje odmienną wizję dziejów, niż ta, którą się przyjmuje w Europie. Już parę dziesiątków wieków temu cywilizacja grecko-rzymska splatała się z kulturami zrodzonymi w Mezopotamii, na południowym przedgórzu Kaukazu w dolinie Nilu i na terytorium Afryki Północnej. W podręcznikach historii trudno odnaleźć informacje że my, Polacy mamy w sobie genetyczny przekaz Sarmatów, indoirańskiego ludu który pozostawił po sobie ślady w dorzeczach Dniestru i Dniepru, w deltach Amu-darii i Syr-darii, nad Wołgą i nad Donem, w Kazachstanie i Samarze, w Ałtaju, na Uralu i w południowej Syberii. Prowadzili zarówno osiadły, jak i koczowniczy tryb życia. Wędrując przez Wielki Step wzdłuż brzegów Morza Kaspijskiego, Sarmaci dotarli nad Wisłę, gdzie zasymilowali się ze Słowianami.

Issa Adger-Adajew, ostatni dyrektor zniszczonego przez Rosjan Muzeum Historycznego w Groznym, wspomina o Sarmatach w swojej książce „Kamienie mówią” (Warszawa 2005). Grupy nomadów, sunące z wozami, bydłem i końmi na północ wzdłuż dzisiejszego Morza Kaspijskiego, przodkowie Czeczenów – Nachowie nazwali „c’ armat” – Sarmaci. Określało to koczownika „wędrującego z ogniskiem”, a także „mającego nieczystą mowę” i „żyjącego w nieładzie”. Owidiusz wspominał o „grubej” mowie koczowników i ich niestrzyżonych, włosach. Uważano ich za dzikusów, ale dzikusów nie budzących grozy i popłochu. W odróżnieniu od Awarów i Hunów, których nazwy weszły do języków sąsiadujących z nimi plemion nie tylko w słowach i przysłowiach podkreślających dominację i heroizm, ale też – przede wszystkim – zniszczenie i zagrożenie.

Starożytni Hetyci słowem „avari” określali wieże lub straż graniczną. Polskie słowo „awaria” ma pochodzić od arabskiego „avar” czyli „wada”, „szkoda”. Po łacinie „aversio” to wstręt, odraza, obrzydzenie, krótko: awersja. W języku litewskim – „varu” to „siła, pod przymusem”, a „vartai” – to „brama”, „wrota”, skąd już blisko do staroruskich dwieri i do węgierskiego vár – „zamek”. Również angielskiego „war” – „wojna”. W języku szwedzkim „avvarja” oznacza „odparować cios”, „odeprzeć wroga”, „ochronić”, „zapobiec”. Tureckie „avariz” – to „przeszkoda”, „zawada”. Można stąd wyciągnąć wniosek, że Sarmaci pozbawieni byli agresywnej ekspansywności, co być może wynikało z ważnej roli kobiet w ich strukturze społecznej; kobiety były szamankami, brały też udział w wyprawach wojennych i polowaniach. Zapewne wpływały również na utrzymanie pewnej „sprawiedliwości” czy „rycerskości” swych współbraci. Odróżniało to Sarmatów zarówno od Scytów, jak i od większości plemion indoeuropejskich. Co nie znaczy, że nie byli ludem wojowniczym – słynęli z waleczności, a do walk zaprawiani byli od dzieciństwa. W starożytności uważano Sarmatów za potomków Scytów i Amazonek. Może to dzięki udziałowi kobiet w życiu społecznym nie tylko walczyli, ale też łatwo wchodzili w pokojowe związki z innymi plemionami i byli otwarci na inne kultury. W ich języku widoczne były wpływy irańskie, nachskie, adygejskie i turkskie.

O pochodzeniu polskiej szlachty od „starożytnego ludu z kraju Partów” pisał już Wincenty Kadłubek. W kulturze polskiej dziedzictwo po Sarmatach widać chociażby w wielkim umiłowaniu wolności, męstwie i dobroduszności. Amerykański antropolog Scott Littleton udowodnił powiązania legend arturiańskich – do których należy ta o Rycerzach Okrągłego Stołu – z eposami sarmackimi. W XIX wieku opowieści o pansłowiańskim braterstwie różnych, obcych sobie mentalnie i historycznie, ludów środkowo-wschodniej i południowej Europy inspirowała carska Ochrana. Trudno na serio traktować baśń o trzech braciach: Lechu, Rusie i Czechu, i ich spotkaniu nad brzegiem jeziora Gopło, pod dębem, na którym biały orzeł miał gniazdo. Stąd bracia mieli rozjechać się na trzy świata strony, dając początek trzem słowiańskim narodom. Legendarny Rus był zapewne Wikingiem, Czech najprawdopodobniej Celtem, a Lech… Ugrofinem, który zachował w swoim imieniu nazwę grodu, skąd pochodzili jego przodkowie.

Gród ten istnieje do dzisiaj. Jest stolicą himalajskiego księstwa Ladak, w którym wiele górskich dolin zamieszkują szczepy ugrofińskie. Zachowały one pamięć archaicznego języka ugrofińskiego w którym słowo bałt oznacza błoto. Od niego ma pochodzić zarówno nazwa Baltistanu w Pakistanie, Morza Bałtyckiego i Balatonu, a także Bałucianki – niewielkiej wsi w Beskidzie Niskim. Nazwę Leh nosi rzeka w Bawarii, nad którą w 955 r. wojska niemieckiego cesarza Ottona I pokonały Madziarów, kładąc kres ich dalszym najazdom w głąb europejskiego kontynentu. Warto też wspomnieć, że nad Bajkałem była również kolebka Celtów – Galów. Wędrując na zachód mieli utrwalić swój ślad w nazwach rzek: Wisły i Sanu. Leżąca o 1777 km na wschód od Moskwy linia wododziałowa uralskiego grzbietu jest tylko umowną granicą pomiędzy Europą i Azją. Byliśmy od prawieków mieszkańcami Eurazji. Czy też Azjopy, jak twierdził jeden z doradców prezydenta Władimira Putina.

Po oceanie stepów od Huang-Ho do Dunaju, gnani głodem, gdy słońce wypaliło trawę i nadzieją na znalezienie zielonych pastwisk, wypierani przez silniejszych sąsiadów, ciągnęli na zachód z podnóży Ałtaju i tybetańskich płaskowyżów Hunowie, Goci, Awarowie, Bułgarzy, Pieczyngowie, Połowcy, Tatarzy, Scytowie, Antowie i Sarmaci. W większości Ugrofinowie, Indoirańczycy i ludy turkskie. W przekazie genetycznym mieszkańców południa Francji zachowały się ślady pobytu wojów Attyli, a w Bretanii są wioski, gdzie rodzą się dzieci z mongolskim „Chuch tolbo” – niebieskim piętnem tam, gdzie zaczyna się kręgosłup. Przybysze z głębi azjatyckich stepów oddawali cześć bogu Tengri, którego znakiem był równoramienny krzyż. Przedstawiał słońce z czterema promieniami. Takie właśnie krzyże zdobią naszyjniki („zgardy”) noszone jeszcze dziś przez kobiety na Huculszczyźnie. Awarowie (od których ma pochodzić nazwa Bawarii) na skórzanych napierśnikach nosili wizerunek równoramiennego krzyża wpisanego wkoło – znak Tengri. Dziś nazywany jest krzyżem celtyckim. W Etiopii chrześcijańscy wędrowni mnisi posługują się po dzień dzisiejszy „hawariami” – drewnianymi krzyżami wpisanymi w koło. Wśród tureckich uczonych nie jest odosobniony pogląd, że to od ich przodków wyznawcy Chrystusa zapożyczyli kult krzyża. Pierwsi chrześcijanie, rozszarpywani na arenach Rzymu, jako znak swojej wiary rysowali przecież rybę.

Śpiewana przez Chór Aleksandrowa pieśń o Wołdze – „rzece rosyjskiej”, jest rodzajem manipulacji wyobraźnią historyczną. Nad tą rzeką, w przekazach starożytnych noszącą nazwę Itim, i jej dopływami, mieszkają od prawieków co najmniej 23 narody: m.in. Czuwasze, Mordwińcy, Bułgarzy, Chazarowie, Tatarzy, Baszkirzy i Kałmucy. Rosjanie należą do mniejszości.

Tataro-mongolscy wojownicy, szykując się do rajdu znad Selengi i Orchonu na zachód, mieli przytroczone do końskich juków wysuszone na mrozie i sproszkowane mięso z wołu, wsypane do odpowiednio wyprawionego żołądka tego zwierzęcia. Dalej inne menu, w łatwej do zapamiętania proporcji – jeden wół dla jednego wojownika. Taki koncentrat „dr Knorra sprzed wieków”. Sarmaci koczowali nieco bliżej. I nie mieli rozwiniętego na podobnie wysokim poziomie zaopatrzeniowego „know-how”. Gnali ze sobą stada baranów. I co wieczór jeden dawał gardła. Nie było ani czasu, ani wystarczającej ilości chrustu, by go dokładnie upiec. Łój szybko zastygał na rękach, twarzach i wąsach. W przeciwieństwie do Mongołów, Sarmaci mieli dość bujnie owłosione oblicza. Kontynuacja udziału w biesiadzie była możliwa, jeśli nastąpiło odgarnięcie owłosienia od ust. I tak zostało.

Wydany w XIX w. carski ukaz zabraniał noszenia sterczących jak wiewiórcze ogony z obu stron „polskiej” ozdoby męskiej twarzy. Wąsy były uważane za polityczną demonstrację. Na zachowanych zdjęciach widać, że nosili je moi pradziadkowie. W Kyzył, stolicy Tuwińskiej Republiki Autonomicznej, dawnym Kraju Urianchajskim, kilkaset metrów od graniastosłupa oznaczającego centrum Azji, stoją kamienne idole wykopane na stepach abakańskich i nad górnym Jenisejem. Monumentalne, grubo ciosane postacie z zakręconymi zawadiacko, „laszymi” wąsami. Kamienne ich torsy pokrywają znaki runiczne. Określane są jako Sarmaci. Szlachta Rzeczpospolitej, uważająca się za potomków Sarmatów, przyjmowała stroje, gusty kulinarne i broń za modą panującą w Isfahanie, Seraju czy Baku. Lekka, ozdobna szabla – karabela, którą każdy szlachcic nosił u boku – nazwę miała zawdzięczać leżącej niedaleko Bagdadu starożytnej Kerbeli, słynącej ze znakomitych warsztatów płatnerskich. Jedwabne pasy, w których tak się lubowali nasi przodkowie, początkowo powstawały w warsztatach tkackich Karabachu. Dopiero od końca XVIII w. tkano je na miejscu, w persjarniach. Najsławniejsze znajdowały się w Słucku. Były też w Kobyłce pod Warszawą. Z kolei kiełbasa, uważana w sklepach Nowego Jorku za typowo polski przysmak, swoją nazwę wywodzi z języka… farsi. Rozkwit Rzeczpospolitej Wielu Narodów był możliwy dzięki temu, że następcy Czingis Chana przez parę wieków skutecznie hamowali krwiożerczą zachłanność władców Moskwy na cudze ziemie.

Władcy Rosji uczynili wiele, aby zakłamać historię mongoło-tatarskiego panowania i bogactwo cywilizacji, jaka została im przekazana. Łącznie z wojennym „know-how”, systemem prawnym wzorowanym na „jasie” Czyngis Chana, systemem podatkowym, poczcie urtonowej, religijnej tolerancji i zwyczajowi noszenia jedwabnej bielizny. Choć trudno się nie zgodzić z opinią jednego z historyków, że „to właśnie Mongołom i ich wieloletnim rządom na Rusi zawdzięczamy zwichnięcie rycerskiego charakteru dumnych Waregów i wykształcenie takich cech ruskich elit, jak podejrzliwość, podstępność, okrucieństwo, wiarołomstwo, rabstwo wobec silnego i bezbrzeżnej pogardy wobec mniejszego i słabszego”.

Coraz częściej dostrzegamy znamiona schyłku epoki kulturowej dominacji zachodu cywilizacji śródziemnomorsko-atlantyckiej. Apologeci imperialnych dokonań Anglosasów i Wielkorusów muszą przyjąć do wiadomości, że języki angielski i rosyjski będą w miarę upływu dziesięcioleci ustępowały pola chińskiemu, hiszpańskiemu i językom turkskim. Tymi ostatnimi można się porozumiewać zarówno nad brzegiem Adriatyku, nad Morzem Ochockim, w Sinkiangu i kilkadziesiąt kilometrów od Moskwy.

Niestety to na glebie chrześcijańskiej Europy wyrosły totalitaryzmy, których pretorianie najbardziej krwawi i znienawidzeni nosiciele trupich czaszek i czerwonej gwiazdy na czapkach, ci z SS i NKWD, urodzili się w rodzinach chrześcijańskich. Oprawcy z Oświęcimia i Katynia w dzieciństwie nosili na piersiach święty medalik lub krzyżyk. Brak tolerancji dla ludzi innej religii, koloru skóry, obyczaju, rzadko występował w dziejach powszechnych w podobnej skali jak w Europie.

Centrum cywilizacyjne planety Ziemia na naszych oczach przemieszcza się nad brzegi Pacyfiku. Jesteśmy świadkami krachu dualistycznego systemu równowagi. Imperium radzieckie, ostatnie kolonialne imperium naszego globu rozpadło się. Nadal jednak Syberia pozostaje kolonią Rosji. Dopiero w XVIII w. watahy zbójów grasujących na wielkich rzekach północnej Azji, konkwistadorów Syberii, objęły w posiadanie królestwo mrozu i cenniejszych od złota futer. Zesłańcy, a później pensjonariusze Archipelagu Gulag, wśród których znaczący procent stanowili Polacy, zmuszeni byli rozumieć mowę katów i oprawców. Część ich potomków uległa rusyfikacji „obrusieniu” – jak dawniej mawiano na Kresach.

Syberia dawno już zasłużyła, aby wybić się na niepodległość. Jako samodzielne, demokratyczne turksko-rosyjskie państwo z własną, jakże bogatą i tragiczną historią. Że wcześniej czy później jej mieszkańcy zaczną domagać się niepodległości, zdawali sobie już sprawę rosyjscy gubernatorzy, tłumiący powstanie polskich zesłańców, w 1864 r. wzniecone w rejonie Bajkału, a także dowódcy karnych ekspedycji przeciwko basmaczom. Świadom tego był też posiadający kałmucko-żydowskie korzenie Włodzimierz Lenin, który zadecydował o utworzeniu Republiki Dalekiego Wschodu. Republikę proklamowano 6 kwietna 1920 r. Jej armia wzięła udział w operacjach wojennych przeciwko oddziałom barona Romana Maksymiliana von Ungern-Sternberga. Gdy nowe państwo zaczęło uzyskiwać międzynarodowe uznanie, zgromadzeni w Czycie przedstawiciele ludu pracującego dobrowolnie (?) poprosili władzę Rosji Radzieckiej o włączenie do wielkiej rodziny narodów radzieckich. Miało to miejsce 14 listopada 1922 r. Prośba oczywiście została uwzględniona. Moskwa – niestety – potrafiła z Syberii uczynić tylko gigantyczny, na niespotykaną w dziejach skalę, obóz koncentracyjny i eksploatować jej bogactwa naturalne w sposób niezwykle rabunkowy, zagrażający katastrofą ekologicznąna skałe globalną. A przecież Syberia mogła i powinna być drugą Kanadą. Wolna i demokratyczna będzie nią z całą pewnością. Zanim jednak to nastąpi, warto pochylić się nad repetytorium z historii.

Za dynastii Tang (618-907 n.e.) władza cesarzy chińskich sięgała po Morze Kaspijskie (Pe Hoj). Panowali nad ziemiami dzisiejszej Mongolii, Tuwy, Kazachstanu, Chakasji, Republiki Ałtaj, Tadżykistanu, Uzbekistanu, Kirgistanu i całego Dalekiego Wschodu. Dopiero pod koniec XIX w. carska Rosja weszła w posiadanie blisko połowy terytorium chińskiego. Odkąd Tataro-Mongołowie, za Czyngis Chana i jego następców, władających Chinami jako dynastia Juan (1279–1368), ucywilizowali trzymanych w karbach przez Waregów wschodnich Słowian, minęły wieki. Imperium Mongołów zintegrowało politycznie obszary leżące na południe od syberyjskiej tundry. Strategicznym jego jądrem była Syberia, obejmująca również Wielki Step, ciągnący się od brzegów Oceanu Spokojnego po Karpaty. Dla najeźdźców ze wschodu stanowił wspaniałą autostradę.

Powierzchnia Syberii, w zależności od przyjmowanej linii granic, wynosi ok. 12,7 mln km2. Słowa „sabir” i „seber” łączy się zwykle z etnonimami, określającymi plemiona Hunów. Tunguskie „sidur” oznacza „błoto”, „bagno”, „trzęsawisko”, mongolskie „sziber” lub „sziwir” – zarośla nad rzekami, buriackie zaś „sibjer” – groźnego psa, a „sabr”, „sibr” lub „subr” – szarego wilka, darzonego szczególną estymą przez ludy tureckie, Czeczenów i Etrusków. Moskwa oznacza płynący przez bagna strumień. Większość nazw syberyjskich miast i rzek ma tureckie korzenie. Omsk to „dużo śniegu”, Orienburg – „miasto, które leży niżej”, Orzeł – (erjoł) to „droga w górę”, Tiumeń – to „nizina”, a Saratow to Sar-at, czyli „żółty koń”. Nazwę stolicy groźnego północnego sąsiada nadali, po jej zdobyciu, przodkowie Kazachów, sojusznicy Czyngis-chana. Po kazachsku „moskoo”, to „dużo pijanych”…

W latach 1223–1783 ziemie Rzeczypospolitej aż 93 razy były najeżdżane przez tatarskie hordy, ale prowadzono też wymianę towarów i sprzymierzano się przeciw wspólnym wrogom. Wystarczy przypomnieć udział Tatarów w bitwie grunwaldzkiej, w wojnach z Moskwą, Kozakami z Turcją. Jak doszło do powstania jednego z największych w dziejach powszechnych imperium?

Odpowiedź nie jest prosta. Syn koczownika znad Ononu zjednoczył w jeden organizm państwowy grupy nomadów rozrzucone na stepach od Huang-ho po Dunaj. Sąsiednie ludy nazwały ich Tatarami. Od plemienia zdziesiątkowanego przez Czyngis Chana. Pokonani przekazali zwycięzcom swoje imię. Paradoks historii. Ich władcę nazwano chanem nad chanami – Czyngis Chanem. Nazistowscy uczeni twierdzili, że miał płowe włosy i niebieskie oczy. Za panowania czyngizydów wojny prowadzono zorganizowanymi w samodzielne korpusy oddziałami jazdy. Jej kolumny błyskawicznie przenikały w głąb atakowanego kraju. Wcześniej emisariusze rozbudzali waśnie plemienne i religijne, podburzali do buntu feudalnych wasali. Na drodze dyplomatycznej dążono do odosobnienia przeciwnika i oderwania odeń sprzymierzeńców. Role wywiadowców pełnili członkowie karawan kupieckich Chorezmijczycy, Rusini, Połowcy. Oni to sporządzali szkice, na których nanoszono nawet i łąki, gdzie będzie pasza dla koni.

Sprawdzianem gotowości bojowej były łowy. Rozciągnięta na setki kilometrów tyraliera ruszała jednocześnie spod Ałtaju, piasków Dżungarii i stepów chingańskich. Nagonka zamykała się w kotle na rozległej równinie. Chan własnoręcznie zabijał najwspanialszego marała-jelenia. Po zakończeniu polowania ci, którzy szczególnie dobrze się spisali, otrzymywali nagrody. Jeśli zwierzyna przechytrzyła nagonkę, winnego czekała w najlepszym razie chłosta. Do udziału w zdobywaniu warownych grodów zmuszano ludność tubylczą. Obrońcy musieli więc razić swoich bliskich. Stosowano technikę oblężniczą, długo jeszcze nieznaną w Europie. Baterie katapult, miny, rakiety, granaty, trujące gazy i płyny. Pociski zapalające znane już były Mongołom w czasach pierwszych wypraw na Europę. Masowe wyrzynanie opornych wcale nie było jedyną stosowaną metodą wojny psychologicznej. Miała łamać stawiających opór.

autor Witold Szirin Michałowski

źródło http://www.geopolityka.org/komentarze/witold-szirin-michalowski-syberia-nasza-niechciana-ojczyzna

Chors – wycharsły, ogień czy aureola?

Chors, Choros lub Chrs – słowiańskie bóstwo o niepewnej autentyczności.

W Powieści minionych lat wymienia się Chorsa jako jedno z bóstw czczonych przez Włodzimierza Wielkiego. Wzmianka o tym bóstwie pojawia się także w pochodzącym z XII wieku Słowie o wyprawie Igora, gdzie o księciu Wsiesławie, uciekającym nocą z Kijowa na Krym, do Tmutorakania, pisze się iż „wielkiemu Chorsowi drogę przebiegał”.

Powszechnie uznaje się że imię „Chors” ma korzenie irańskie (awestyjskie xvar – „aureola”, nowoperskie xoršid (خورشید l. خرشید) – „Słońce”, sanskryckie hára – „ogień”), co z kolei wskazywałoby na solarny charakter tego boga. Wskazuje się także na podobieństwo do występującego w wierzeniach Chantów i Mansów boga nieba o imieniu Krones. Zdaniem Henryka Łowmiańskiego wzmianka o Chorsie w Powieści minionych lat została dodana przez jej pierwszego redaktora, Nikona. Przebywający w Tmutorakaniu Nikon miał zapożyczyć tamtejszego solarnego Chorsa i połączyć jego postać z Dażbogiem[1].

Aleksander Brückner jednak uważał Chorsa za bóstwo rodzime, lunarne, wywodząc etymologię jego imienia od słowa wycharsły – „wynędzniały”, co miałoby się odnosić do ubywającego księżyca, względnie do słabości jego światła wobec promieni słonecznych. Księżyc zajmował skromne miejsce mitologiczne w religiach indoeuropejskich, z drugiej strony jednak w słowiańskim folklorze odgrywał dużą rolę i traktowany był z nabożnym szacunkiem[2]. Słowiańska nazwa księżyca, w przeciwieństwie do Europy zachodniej i południowej, jest rodzaju męskiego, co wskazuje na azjatyckie wpływy w słowiańskich wyobrażeniach o księżycu[2].

https://pl.wikipedia.org/wiki/Chors

Asgard – Jasny Gród Jasnych Bogów

R.A. mówi:

22 grudnia 2015 na 00:29 Robert mówi:
No właśnie, czy ktoś mógłby mi ‚wyetymologować” słowo ‚ja’? Google nic nie znajduje, więc nikt nie wyprowadził tego słowa? Niemożliwe.

Chyba nie doszukałeś, bo:

pl.wiktionary.org/wiki/ja
(…)
etymologia:
(1.1) prasł. *az[2]
(3.1) niem. ja[1]
(…)

Czyli wygląda na to, że wg wiki gupki Słowianie zapożyczyli to sobie ja od mondrali Germanóf! Hahahaha… Oj nie mogę!

A teraz na powaznie:

oS
aZ
aj
oj
jo
ja

angielski: (1.1) I (aj)
bułgarski: (1.1) аз
duński: (1.1) jeg; (2.1) jeg n
górnołużycki: (1.1) ja
hiszpański: (1.1) yo; (2.1) yo m
holenderski: (1.1) ik
jidysz: איך (ich)
kaszubski: (1.1) jô
kataloński: (1.1) jo
litewski: (1.1) aš
niemiecki: (1.1) ich
norweski (bokmål): (1.1) jeg
norweski (nynorsk): (1.1) eg
nowogrecki: (1.1) εγώ (egó); (2.1) εγώ n
połabski: (1.1) jo
pruski: (1.1) as
słoweński: (1.1) jaz
szwedzki: (1.1) jag

Nie wspominając o :

jaZ’Ni… która jest niczym innym niz właśnie tym ja…

pl.wiktionary.org/wiki/ja%C5%BA%C5%84#pl

jaźń (język polski)[edytuj]

wymowa:
IPA: [jäɕɲ̊], AS: [i ̯äśń̦], zjawiska fonetyczne: wygł.• podw. art. wymowa ?/i
znaczenia:
rzeczownik, rodzaj żeński
(1.1) świadomość siebie i swojej osobowości
(1.2) w psychoanalizie: element osobowości
kolokacje:
(1.2) rozdwojenie jaźni
synonimy:
(1.1–2) ja

A co to jaZ’N’?

jaZ’N’
jaSNy

ja+S’Nie”

ja+SeN

pl.wikipedia.org/wiki/Ja%C5%BA%C5%84

Jaźń – oś, wokół której organizuje się struktura psychiczna człowieka. Jest odpowiedzialna za przepływ informacji z części świadomej do nieświadomej i odwrotnie. Pełni funkcję integrującą. Celem Jaźni jest własne urzeczywistnienie w procesie teleologicznym (celowościowym), ale w trakcie rozwoju jednostki elementem pośredniczącym na tej drodze jest wytworzenie „ja” (czyli ego).

W terminologii Carla Gustava Junga Jaźń stanowi centrum życia psychicznego i całości psychiki[1]. Z poziomu nieświadomości podejmuje próby kierowania psychiką jednostki[2]. Jest celem i źródłem energii dla rozwoju człowieka poprzez proces indywiduacji, jak również motorem wszelkiej twórczości i duchowych poszukiwań[3]. Jaźń zaliczana jest do archetypów. Zawiera obraz Boga[4][5]. Przez późniejszych autorów bywa określana jako cząstka istoty ludzkiej w Bogu , odpowiednik Królestwa Bożego wewnątrz człowieka z doktryny chrześcijańskiej[6].
(…)

aZ = oS’ = ja

R.A. mówi:

JaZ’N’
JaS’N’+(eje)

Myślę, że jest to związek ze JaSNy i JaZNy, jak PR”+JaZNyPR”+JaSNy

Dodatkowo

Ja+ZN+a(M)

I co Wy na to?

Robert mówi:

Dlaczego tak brzmi, jaki to ma sens, skąd się to wzięło? W mojej hipotezie jest to trywialne: musi istnieć świtało, bym mógł stwierdzić, że moje i innych „ja’ istnieje.
Stąd z moim i innych ‚ja’ wiążę się wszystko co poniżej, opis cech człowieka, także ta ‚blask, świetność i wspaniałość” jest ukierunkowanym męskim opisem ‚ja’ pięknej kobiety, natomiast „siła i tężyzna fizyczna” żeńskim opisem ‚ja’ sprawnego mężczyzny.
oja (ओज)
1. światło

2. blask, połysk
3. świetność, wspaniałość

ojas (ओजस्)
1. światło, blask, połysk
2. wigor, siła, tężyzna fizyczna 3. energia, witalność, żywotność 4. zapał

R.A. mówi:

Może zwyczajnie „jo” lub „oj” – patrz tzw. prawo Brugmanna?

Jest jeszcze np:

Ja+R”/Z”yC’/T’
Ja+RaC’/T’
Za+R”/Z”GaC’/T’

Ja+SNo
Ja+SNy

Wygląda na to, że dźwięki zapisywane jako „Z” i „j” mogą wymieniać się…

Jasny

Jasza (łac. Yassa) lub Jesza (łac. Jessa) – bóg zachodniosłowiański, wzmiankowany od roku ok. 1405 w szeregu źródeł staropolskich, zwykle określany jako rodzimie polski lub lechicki. Według tychże przekazów czczony jeszcze na początku XV wieku w trakcie wiosennych obrzędów i widowisk ludowych. Najstarszym znanym źródłem wymieniającym bóstwo Jasza (łac. Yassa) jest Postylla kazań niedzielnych Łukasza z Wielkiego Koźmina (tzw. Postylla Koźmińczyka) z roku 1405[1], której kluczowy fragment został odkryty i opracowany dopiero w roku 1979[2]. Z kolei przekazem najbardziej znanym pozostaje kronika Jana Długosza z roku 1455, w której bóg Jesza zostaje utożsamiony z rzymskim Jowiszem. W przebiegu badań akademickich ze względu na skąpe lub stosunkowo późne źródła historyczne charakter tego bóstwa pozostaje przedmiotem ożywionej dyskusji.

Jednocześnie Włodzimierz Szafrański podkreśla, iż imię boga – Jesza – cechuje wyraźny związek etymologiczny z innym bogiem indoeuropejskim – celtyckim Esusem[9], którego imię wywodzone jest, podobnie jak w przypadku nordyckich Assów, z tego samego indoeuropejskiego rdzenia *ansu- (pan, władca, bóg)[14]. W przypadku drugiej formy imienia bóstwa – „Jasza” – Włodzimierz Szafrański zauważa, iż dodatkowy wpływ na jej ukształtowanie (oprócz celtyckiego Esusa) wywrzeć mogło sarmackie/alańskie plemię Jasów w pewnym momencie przebywające na części terenu dzisiejszej Polski[15].

Najbardziej tajemniczy z Bogów dawnych Polaków: niebiański Jassa, a właściwie Jasz lub Jasza. Po blisko półrocznych poszukiwaniach, w których materiały zebrali i przedyskutowali wspólnie Grzegorz Niedzielski, Kazimierz Perkowski i Wojciech Jóźwiak, wskazać możemy na następujące powiązania:

1. W źródłach historycznych bóg Jassa / Jessa jest jednym z bogów wymienianych najczęściej, a określanych jako polski:


– Koźmińczyk (1405-1412),(Yassa, żywy obrzęd wiosenny i nieznane wcześniejsze kroniki).
– Statua provincialia (1420), (Yassa).
– Sermones Cunradi (1423), (Yassa/Ysaya).
– Postilla Husitae przed (1450) (Yesse).
– Glosa przy S.Adalberti (vita ~1450), (agyejsze).
– Roczniki Długosza (1455), (bóg Jowisz-Jessa).
– Kronika Miechowity (1521), (Jessa).

2. Polański Jassa / Jessa czczony był, jak wynika ze źródeł średniowiecznych, przede wszystkim w okolicach równonocy wiosennej, ale prawdopodobnie i jesiennej (oraz poranka i zachodu) poprzez uczty ofiarne z wykorzystaniem głazów z wnękami ofiarnymi. Analiza porównawcza wskazuje, iż mógł to być bóg-wojownik na białym rumaku, ale także przyjazny gospodarz i dostarczyciel dóbr, analogicznie jak zachodniolechicki Świętowit i ożywiający przyrodę jak zachodniolechicki Jarowit i wschodniosłowiański Jaryło – bogowie o cechach gromowładnych.

3. Najbardziej prawidłowa wymowa to Jasz/Jasza lub Jas/Jasa choć w zależności od regionu mogły pojawiać się inne formy, np Jaś/Jaśa (por. polscy: Jasień=Jaś=Jaszink). Większość znaczeń o takich rdzeniach ulega licznym modyfikacjom (s-ś-sz-ź-z, a-e-o-u). Imię Jassa wykazuje silne związki znaczeniowe z jasnością niebios, po czym najprawdopodobniej ekspanduje na inne pola znaczeniowe (jaść, jasion, jasieł itd).

4. Słowianie w odniesieniu do polskiego Jassy/Jessy kwalifikują się do grupy ludów indoeuropejskich gdzie rdzeń *ansu (pan, władca, bóg) przechodzi na bóstwa najwyższe i niebiańskie, czyli również: Celtowie – Esus, Germanie – Ass, Sarmaci – Uaszo (również plemię Jassowie), Persowie – Asza/Asura. Spokrewnione znaczeniowo indoeuropejskie *awes-, aus-, *awsa- (świecić, błyszczeć) objawia się natomiast w imieniu kaszubskiego boga Jaster/Jastrzebóg (jak dotąd ignorowanego w komparatystyce), a kulturowo najbliższego polańskiemu Jassie/Jessie. Oraz u rosyjskiego boga Usień/Awsień, a na gruncie bałtosłowiańskim u łotewskiego boga Jeusens/Jusens/Usinsz.

5. Interpretatio romana w odniesieniu do Jassy wydaje się być najbardziej prawidłowe, jeśli w pierwszym rzędzie zastosować je nie tyle do Jowisza co do dwu- lub czterogłowego Janusa, uważanego za poprzednika Jowisza. Janus dzierży klucz (por. polski herb Jasieńczyk i góra kultowa św.Piotr/Połom na kopcach jasienickich) analogicznie jak u wszystkich Słowian ludowy św. Jerzy, który otrzymuje klucz od Matki Boskiej lub Marzanny(sic!). Janus jest również bogiem wędrującym jak słowiańscy Świętowit i Jaryło oraz postacie władców wędrujących z legend polskich.

6. Wiele wskazuje za tym, że święte zwierzęta Jassy/Jessy (obok wspomnianego powyżej białego rumaka) to orzeł, jastrząb i jaskółka. Jesion podobnie jak dąb, posiada wszelkie znamiona drzewa gromowego, w tym w wierzeniach ludowych moc odstraszającą węże (symbolizujące świat bóstw podziemi). Zwrócić tu można uwagę także na kwiat jasieniec piaskowy oraz chaber, dawniej zwany również jasieńcem.

I więcej w poniższym artykule.

Wniosek z tego taki, że forma imienia boga, podana przez Długosza jako Jessa, najprawdopodobniej nie jest postacią pierwotną, ale zniekształconą przez autorów zapisów, posługujących się łaciną. Łaciński alfabet nie posiadał prostego odpowiednika fonetycznego dla słowiańskich głosek ś / sz. Jak podaje Edward Polański w artykule Reformy ortografii polskiej – wczoraj, dziś, jutro do 1440 roku, gdy Jakub Parkoszowic, rektor Akademii Krakowskiej i autor traktatu o ortografii polskiej, zaproponował nowy sposób oznaczania spółgłosek twardych i miękkich, literą „s” oznaczano aż sześć różnych dźwięków: s, ś, š (czyli sz), oraz z, ż, ź. Niektórzy autorzy dla oddania używanych w mowie polskiej dźwięków zaczęli używać dwuznaków (np. wzmiankowanego ss) i trójznaków (sch, jak w schuka, czyli „szuka”). W ten sposób w Bulii gnieźnieńskiej pojawiają się Curassek, czyli Kurasek, czy Cosussec – Kożuszek[7]. Rzeka Jasieł, prawy dopływ Wisłoki, to w zapisach średniowiecznych Jassel, Iassel, Iasol, czy Jasel[8].

Jaka forma imienia byłaby zatem prawidłowa? Jeśli wziąć pod uwagę podane wyżej przykłady, należałoby postulować formę Jasz(a) / Jas(a) opartą na rdzeniu jas-, oraz możliwe pochodne Jaś(a) / Jaz(a) / Jaź(a) / Jaż(a), z możliwością przechodzenia samogłoski „a” w „e”. Andrzej Bańkowski, w Słowniku etymologicznym języka polskiego, przy okazji hasła „Jaź”[9] podaje, że wcześniej mogła istnieć nazwa osobowa Jaź, w XIII – XIV wieku trudna do odróżnienia od imienia Jasz, a taka najprawdopodobniej powstałaby z doprowadzenia w bezpośredni sposób do pierwotnej formy Yassy.

http://www.bogowiepolscy.net/jassa-jessa.html

W książce Królowie z gwiazd zaproponowałem dwie możliwe drogi powstania imienia Jessy. Pierwsza posiada związek z ie. *ansu – „pan, władca, bóg”, pojawiającym się w imionach germańskich Asów i wedyjskich Asurów, grup bogów oraz etnonimach Sarmatów, którzy zwali siebie Asami ( jedna z grup plemiennych używała nawet nazwy Jassowie). Rdzeń *ansu przechodzi szereg transformacji i pojawia się w sanskryckich określeniach boga – Iś, Iśa, Iśana, blisko związanych z pochodnym jaśas– znaczącym „blask, zaszczyt, szczytny” (oznaczając także jedną z postaci Bhagawany) ma więc analogiczne znaczenie do lepiej znanego ie. *di – „świecić, jaśnieć”, od której formy pochodzą imiona Jowisza, Djausa, Dzeusa (Zeusa), Dievasa i innych bogów niebios. Naszą rodzimą analogią do nich są takie określenia, jak jasny, jaśnia („blask”), jaska („gwiazda”), opierające się już na naszym własnym, słowiańskim rdzeniu jas(k)-. Druga etymologia wiązała się z terminami związanymi z jedzeniem, dokładnie z ucztą ofiarną, czyli jościem oraz ogólniej jeściem (jedzeniem) oraz jaszczem, wgłębieniem czy rodzajem miski, przez co pojawiają się analogie do wedyjskiego – iśta oraz irańskiego – yasta, określeniami ofiary i samego ofiarnika – yaśtar[10]. Dla porównania przypomnę, że formy imienia długoszowego Jowisza – Jessy, jakie pojawiają się we wcześniejszych zapisach, to Yassa, Ysay, Yesse, Jasz (Yassa).

Jeśli porównamy teraz Jasza z germańską nazwą plemienia bogów, to musimy pamiętać o dwóch formach, jakie ona przyjmowała: anss i ass. Ta druga nazwa odnosiła się w staroislandzkim do „belki” w znaczeniu rzeźbionego, drewnianego słupa z wyobrażeniami bogów, przez co próbowano nawet w przeszłości wywodzić germańską nazwę bogów od słupa kultowego, co jak podaje Leszek P. Słupecki jest wyraźnie chybione. Raczej należałoby mówić o wtórnym procesie przejęcia terminu „bóg” przez jego kultowe wyobrażenie. Więcej wspólnego asowie mają z irańskim ahura / asura, o identycznym znaczeniu, czy łacińskim anima – „dusza” oraz gockim usanas – „oddychać”, co nawiązuje do kojarzenia postaci boga z oddechem, natchnieniem, duchem (podobnie w grece theos– „bóg” związany jest z thyō / thynō – „wieję”)[11]. Czy naszego Jasza przejęliśmy tym sposobem od German lub irańskich Sarmatów? Możliwe, ale niekoniecznie, bo ie. rdzeń *ansu – „pan, władca, bóg”, pojawia się jako wspólny dla ludów indoeuropejskich. Jak widać z przykładów germańskich i irańskich, głoska „n” może zanikać i wtedy zamiast rdzenia *ansu- mamy *asu- / *as-, przy charakterystycznym, słowiańskim nagłosie sprawiającym, że na początku wyrazów przed i, ь, ě, e, ę, pojawia się głoska „j”, dające formę jas-. A więc Jasz(a), może znaczyć pierwotnie „Pan / Władca / Bóg”, odmiennie niż w większości języków zachodnioeuropejskich, gdzie pochodzi on od *di-, które istnieje jeszcze w bałtyjskim określeniu boga niebios Dievsa. Możliwe są tutaj wpływy irańskie (sarmackie lub scytyjskie), zarówno na Słowian, jak i German, bo u Irańczyków dew stało się określeniem demona, antyboga, a bóg to ahura / asura. Podobne określenie boga istniało także u Celtów, czczących Esusa, którego imię także pochodzi najprawdopodobniej od *ansu- i oznacza „Pan / Władca / Bóg”. Obydwa terminy łączą się z sobą w wyobrażeniu postaci boga i króla, jako „Jasnego [Pana]”, występuje tutaj bowiem ekwiwalencja:

jasność / blask ↔ władza / panowanie ↔ bóg ↔ władca / król

Rzymski Jowisz nosił przydomek Lucetius, „Jaśniejący, Błyszczący”, a pierwotnie zwany był Diovis „Błyszczący” i Diespiter – „Ojciec (-piter) Dnia (dies-). Później, pierwsza głoska („d”) zanikła i pojawiła się forma Iovis– Jowisz. Podobne źródło mają imiona innych, indoeuropejskich bogów niebios, Dzeusa, Diewasa, Djausa, wywodząc się od ie.*di-„świecić, jaśnieć”. Co ciekawe, w językach słowiańskich rdzeń di- oznaczający kiedyś boga pojawia się później w określeniach diabła – djasek, dies, dias, skąd przekleństwo „do djaska!”. Podobnie jak w łacinie, przy zaniku głoski „d”, pień słowotwórczy daje formę jas- znaczącą „jaśnieć, błyszczeć”, jak w ruskiej nazwie jasnej gwiazdy – jaski, czy naszej jasności. Etymologię i znaczenie imienia Jessy / Jasza, jako „Jaśniejącego [Boga]” można więc wywieść wprost od „jasności”. Na tym nie koniec porównań. Osetyński, czyli pierwotnie sarmacki Uasho / Washo (washa – przysięga), bóg strzegący przysiąg, powiązany jest z adygejskim terminem wašo – „nieboskłon”, a pochodnym od niego jest wašxwa – „grom i błyskawica”. Irańskim odpowiednikiem terminu wašo jest aša – „prawda, boski porządek”. Forma irańska wymawiana „asza”, co jest również imieniem irańskiego boga Asza, niebiańskiego kapłana i ducha ognia, przy słowiańskim nagłosie może dać wprost formę „Jasza”. Uzasadnione byłyby tym sposobem uraniczne i piorunowe cechy Jasza. Co ciekawe, w archaicznym słowiańskim, zachowanym dzisiaj tylko w kaszubskim, głoska „j” wymienia się na „w”, w który to sposób „jutro” przybiera postać „witro” (w Poznańskim istnieje miejscowość Jutroszyn, dawniej Jutrogoszcz z oboczną nazwą Witrogoszcz), skąd scs. werd – „jasny”, stpol. wiodro – „jasna pogoda, upał”. Również osetyński / sarmacki bóg Waszo mógłby więc przybrać przy wymowie przez Słowian formę Jaszo / Jasza.

http://www.bogowiepolscy.net/jassa-jessa-2.html

jasło – żłób

jasełka

ale może jasło nie ma związku z jasnością tylko: jadło daj = jasło, jadło – słomę daj = jasło, jadło słoma = jasło

Jasnogtród

Asgard (duń. i szw. Asgård, bokmål Åsgard, nynorsk Asgaard, staronord. Asgarðr, staroang. Ōsgeard; as – „bóg”, garth – „dwór”, „ogromna przestrzeń”) – w mitologii nordyckiej jedna z Dziewięciu Krain zamieszkana przez dwa szczepy bogów: Asów i (po zawarciu z nimi pokoju) Wanów. Do Asgardu prowadzi tylko jedna droga – Tęczowy Most Bifrost. Schodząc z Tęczowego Mostu, wchodzi się na zieloną równinę Idawall, natomiast najbardziej wysunięte na południe jest Gimle. Siedziba bogów podtrzymywana jest przez czterech krasnoludów: Austriego, Westiego, Nordiego i Sudriego. Inna teoria mówi, że Asgard był rajem wojowników i miejscem, gdzie przebywali bogowie. Prowadziły do niego setki drzwi. Belkami były włócznie, a dachówkami tarcze. Wojownicy opuszczali pałac zmarłych tylko po to, by ćwiczyć się w sztuce wojennej.

Asgard został wybudowany na wschód od Wanaheimu. Mury obronne wybudował pewien Olbrzym, który w zamian chciał pojąć za żonę Freję, zażądał również Słońca i Księżyca. Jednak dzięki sile Thora i sprycie Lokiego Freja nie została żoną owego Olbrzyma.

Mimo iż Wanaheim jest starszy, większość bogów ma swoje siedziby w Asgardzie – z wyjątkiem Njörðra, Frei, Hel oraz Agir i Ran. Trzy najwspanialsze pałace należą do Odyna: Walaskjalf, Gladsheim oraz Walhalla. Żona Odyna, Frigg, obrała za swój pałac Fensalir, gdzie tka chmury. Mianem największego pałacu szczyci się siedziba Thora Bilskirnir, która znajduje się w rejonie Thrudheim. Pałac Baldura zwie się Breidablik, natomiast siedziba Ullra to Ydalir. Himinbjörg strzeże Heimdall, a wszystkie sądy rozstrzyga Forseti w Glitnir. A w krainie Folkvang w pałacu Sessrumnir zasiada Freja.

Jaśni

Azowie lub Asowie (Æsir, aesir – wym. [‚aiser] po islandzku – liczba pojedyncza Áss, żeńska forma Ásynja, żeńska liczba mnoga Ásynjur – Azyny bądź Asynje) – główna dynastia bogów nordyckich, ród dobroczynnych bogów polityki i działań militarnych, którzy władają światem.

Ich siedzibą był położony na szczycie jesionu Yggdrasil świat – Asgard. W porównaniu ze starszą dynastią Wanów dynastia Azów jest o wiele bardziej zróżnicowana; Azowie toczyli z Wanami wojnę z powodu śmierci Gullveig, jednej z Wanów. Rozwiązano to pokojowo – Wanowie i Asowie zawarli pokój i sojusz, na znak którego wymienili jeńców wojennych (Njörðra za Mimira).

Wanowie zostali zepchnięci do roli bóstw opiekuńczych, pokoju, płodności i żyzności.

Edda wymienia następujących bogów tej dynastii: Odyn, Thor, Baldur, Tyr, Bragi, Hajmdal, Hodur, Widar, Wali, Wili, We, Ull, Forseti.

Azyny to: Frigg, Saga, Eir, Gefion, Fulla, Sjöfn, Löfn, War, Wör, Syn, Hlin, Snotra, Gna, i Bil.

As – Jas – jasny

Asgard – Jasnygród

to że gard to gród to chyba nawet dla wikipedii jest oczywiste

Moim zdaniem było tak Wanowie to Bogowie Skandynawów. Potem przyszli Słowianie ze swoimi bogami Asami czyli Jasnymi. Może to też być zmitologizowany opis podboju Skandynawii przez Słowian.

Węgrzy, Hunowie, Sumerowie i rzekomy język sumeryjsko-ormiańsko-węgierski

Znalazłam artykuł w którym zawarte są dziwne tezy odnośnie Węgrów, Hunów i języka węgierskiego. Zarówno w świetle tego czego się dowiedziałam do tej pory jak i oficjalnej wersji historii jakoś nie pasuje to do niczego. Jestem ciekawa co na ten temat sądzicie zwłaszcza od strony językoznawstwa i genetyki.

http://niepoprawni.pl/blog/5999/co-maja-hunowie-do-piernika

http://niepoprawni.pl/blog/5999/pochodzenie-wegrow-i-hunow-czyli-nalezy-wreszcie-zrobic-porzadek-w-glowach-historykow

Chrześcijaństwo i Hunowie, Ormianie, Węgrzy i Partyjczycy? Czyli na zasadzie „przygadał kocioł garnkowi”, to nie Hunowie-Węgrzy, a Rzymianie byli barbarzyńcami! Niezależna razem z Gazetą Polską i innymi organami prawicowymi należą do moich ulubionych lektur. Mieszkając zagranicą, stało się to zupełnie przez przypadek, bo sklep Instytutu Polskiego w Budapeszcie, który sprzedawał polskie książki, gazety i czasopisma, już ładne kilka lat temu zamknął swoje podwoje. To samo jest w Sztokholmie! Ale podczas ostatniego pobytu w RP, moja siostra z Zakopanego zwróciła mnie na nie uwagę, bo Ona stale kupuje obie gazety!

Bez umniejszania intencji szanowanego, uważanego i lubianego przeze mnie Pana kol.red.Józefa Darskiego, tytuł jego artykułu nieco zaszokował mnie i dlatego jako Polak-Węgier-Ormianin, chciałbym przy okazji sprostować kolosalny błąd historyczny, rozpowszechniany przez historyków! Na temat ten nie tylko na Węgrzech ukazało się już mnóstwo książek pióra znakomitych sumerologów, w tym niedawno zmarłego Prof.Dr.Ferenca Badiny-Jós – kierownika katedry sumerologii Uniwersytetu OO Jezuitów w Buenos Aires, czy Prof.Dr.ks.Andrása Zakara – ostatniego sekretarza i spowiednika J.Eminencji Józsefa kardynała Mindszenty-Pehma (czyli Bema).

Chodzi o pochodzenie Huno-Węgrów, Ormian, Kurdów, Greków i Basków! A przede wszystkim o bzdurę psedonaukową, wynalezioną przez Szakala z Bresci – kata narodów Haynaua, który nakazał kilku swoim ludziom (Hunsdorfer, Budenz i inni) sprecyzowanie teorii „ugrofińskiego pochodzenia Węgrów-Hunów” w celu ich zniesławienia, uczynienia ich „narodem koczowniczym, nie pasujących do ram kulturalno-społecznych” Europy! Ci najemnicy Haynau tak sprawnie zabrali się do dzieła popieranego przez Wiedeń po rozdeptaniu Węgierskiej Wiosny Ludów, że stali się członkami Węgierskiej Akademii Nauk! I te bzdury pomnożli do sześcianu „naukowcy” Stalina, którzy ugruntowali tym zniesławienie Węgrów!

Według coraz większej ilości historyków zajmujących się okresem przedstarożytnościowym (Węgrzy nazywają to Prehistoria Narodu – Nemzeti Őstörténet), Hunowie, Węgrzy, Ormianie i ich krewni Grecy, potomkowie Medów Kurdowie oraz potomkowie Fenicjan Baskowie są narodami postsumeryjskimi! Najważniejszym dowodem tego jest identyczna struktura wspomnianych języków, oczywiście przez tysiąclecia nieco zdeformowana. Według tych naukowców, język Węgrów i Hunów jest najczystszą z obecnie istniejących gwar języka sumeryjskiego! Język staroegipski i archaiczny egipski, ze zdeformowaniami tłumaczony przez Francuzów, Anglików i innych, naukowcy węgierscy z łatwością potrafią rozszyfrować przy pomocy swojego języka!

Wiele imion, nazw geograficznych itd znajdujących się w Starym Testamencie są pochodzenia nie żydowskiego, a sumeryjskiego i do dzisiaj tylko na węgierski są „przetłumaczalne”! Inaczej: mają węgierski sens! Albo staroormiański! Podam kardynalny przykład takiej nazwy ormiańskiej! Serbowie do dzisiejszego dnia nie potrafią sklecić genezy nazwy swojego narodu, bo nie figuruje w słowniku języka starosłowiańskiego, ani w żadnym z obecnych języków słowiańskich. Tymczasem po staroormiańsku Srb (Սրբ) oznacza: „cudowny, święty”. W okresie bizantyjskim największa ilość klasztorów zanjdowała się na zachodzie imperium! W Bułgarii (Veliko Trnovo) oraz w Kosowie i Metohiji – kolebce narodu serbskiego! Przeorami tych klasztorów byli Ormianie, to oni nazwali tą ziemię Srb – czyli świętą! Stąd Srb i Srbija po serbsku!

Kto zna historię starożytnego i średniowiecznego Bizancjum, doskonale wie, że wielu jej cesarzy było pochodzenia ormiańskiego! Rody Palailogos (Παλαιολόγος), Izauryjczycy (Ίσαυρος), Angelos (Άγγελος), Komnenos (Κομνηνός), Kantakuzenos (Καντακουζηνός), Dukas (Δούκας) itd stanowili boczne linie ormiańskich domów panujących Arszakuni/Arsacydzi (Արշակունի) i Bagratuni (Բագրատունի). Oba ormiańskie domy były pochodzenia huńskiego, o czym świadczy końcówka -uni powstała ze zniekształconego Huni, co po starowęgiersku i po ormiańsku oznacza „Hun”! (ale po ormiańsku Grecy to również Hunowie!) Przy czym przez długie tysiąclecia jedna boczna linia Arszakunich/Arsacydów to ormiańscy cesarze, druga partyjscy cesarze, trzecia scytyjscy cesarze, a czwarta – główna: dom Attyli i św.Stefana! Bagratuni z koleji byli najwyższymi arcykapłanami tych czterech bratnich imperiów! Arcykapłanami chaldejskimi – wiary w jedynego Boga – Stworzyciela! Tą wiarę chciał zrehabilitować egipski faraon Ehnaton! (słońce było tylko symbolem, takim, jak krzyż u chrześcijan!) To za zgodą i poparciem naczelnego arcykapłana chaldejskiego Hunów, Ormian, Partów i Scytów, którzy „przy okazji” byli księciami koronacyjnymi, cesarz ormiański Trdat Wielki Święty (Սրբ Տրդատ Գ Մեծ) przyjął chrześcijaństwo z rąk partyjskiego biskupa, Świętego Grzegorza Oświeciciela (Սրբ Գրիգոր Լուսավորիչ) – kanonizowanego przez wszystkie kościoły chrześcijańskie!

Językiem narodowym Scytów i Partów (którzy tyle wspólnego mieli, a dokładniej: nie mieli z „narodami irańskimi”, jak Polacy z „narodami germańskimi”) był starowęgierski! (Bo takie bzdury piszą niektóre encyklopedie i „historycy”, opierający się m.inn na bzdurach napisanych przez Marco Polo i innych podróżników-analfabetów!) Nic więc dziwnego, że po ochrzczeniu Ormian, Gruzinów i Kaukazskich Albańczyków, zabrał się do chrzczenia Hunów i Węgrów, o czym jest mnóstwo przekazów w starożytnych kronikach ormiańskich! Syn Świętego Grzegorza Oświeciciela, biskup Święty Grzegorz (Սրբ Գրիգոր) właśnie podczas chrzczenia jednego z plemion Hunów, zginął śmiercią męczeńską na równinie Wadnian niedaleko Derbentu. Wtedy to spadła jemu z głowy szczerozłota korona biskupia ojca, która stała się łupem Hunów, a później Koroną Świętego Stefan – pierwszego króla Węgrów, po matce zresztą również pochodzenia ormiańskiego! Bo zwyczajem we wszystkich domach Arsacydów było małżeństwo z przedastwicielem innej bokowej linii tego domu! Na koronie Stefana I większość płytek z obrazkami świętych, to rówieśnicy i przyjaciele pierwszego Patriarchy – Katolikosa Wszech Ormian! Bo korona zamknięta już od wielu tysiącleci była koroną sakralną! Najlepszym dowodem faktu, że przed Stefanem I Węgrzy i Hunowie już od wielu wieków byli chrześcijanami jest ten ogromny zbiór archeologiczny, odkopany również na terenie Kotliny Pannońskiej, w których można znaleźć mnóstwo krzyży sakralnych, naczyń, torb itd z krzyżami. Takie zbiory naczyń można zobaczyć we wiedeńskich i budapeszteńskich muzeach! Należą także do nich starochrześcijańskie groby odkopane na południu Węgier w Pécs!

Chrzest rzymskiego cesarza Konstantyna Wielkiego to również dzieło Ormian! Nikt z historyków kościoła nie zastanawiał się nad faktem: dlaczego Konstantyn dobrowolnie pozbył się mitu boskości, otaczającego wszystkich cesarzy rzymskich, skoro nigdy nie ochrzcił się! (Ponoć ochrzczono go na łożu śmierci, ale wówczas konający przeważnie nie jest już przy zmysłach). Ormianie zawsze byli ludźmi czci i honoru! Dziad ormiańskiego cesarza jeszcze z Dioclecianem podpisał traktat o prześladowani chrześcijan. Ale ponieważ w Armenii nigdy nie było więzień, niewolnictwa, a tym bardziej kary śmierci, chrześciijan skazywano na banicję. Kiedy Trdat ochrzcił się, postanowił traktat Diocleciana wypowiedzieć! Inny panujący byłby posłał kuriera z listem, który …straciłby głowę! Ale szczerość, prawdomówność, szacunek do innych Ormian był większy! Trdat sam pojechał do Rzymu! I to w towarzystwie wszystkich królów, książąt i ich lenników (Armenia od zarania dziejów była demokratyczną konfederacją niepodległych królewstw, księstw, a nawet miast-republik!)

W rezultacie decyzji Trdata, któremu towarzyszył Patryarcha-Katolikos, ogromna „armia” ormiańska przybyła do Rzymu, od czego Konstyntyn – dosłownie: dostał wypieków, bo w wojnie domowej, usuwając swoich konkurentów, prawie zupełnie stracił potężną niegdyś armię (akurat wtedy pokonał ostatniego konkurenta – Maxentiusa!)! A Rzymianie panicznie bali się Ormian i Partów, bo w sojuszu krwi z Partyjczykami, Ormianie dwukrotnie tak pobili Rzymian, że na polu bitwy pozostał nawet cesarz Rzymian! Taką była bitwa pod Magnezją (190 p.n.e.). Nic więc dziwnego, że przyjacielskie porady Trdata i Grzegorza wziął za rozkaz! Bez nich nie ogłosiłby Dekretu Mediolańskiego. I jeszcze jedna ciekawostka: Grzegorz i rzymski biskup Sylwester I według oryginalnego traktatu przechowywanego w skarbcu jednego z ormiańskich klasztorów, na wieczne czasy uznał zwierzchnictwo Katolikosa Wszech Ormian! To było faktyczną przyczyną późniejszego rozpadu kościoła! Tu należy jeszcze nadmienić Aleksandra Wielkiego (Αλέξανδρος ο Μέγας , Μέγαλέξανδρος), który dlatego wyruszył z ekspedycją na wschód (na tereny Partii, Armenii, Scytii), bo szukał swojej legendarnej praojczyzny – Sumeru! A archaiczny język grecki tyle różnił się od archaicznego ormiańskiego i archaicznego węgierskiego, co dzisiaj góralski od polskiego i słowackiego!

Wracając do Sumeryjczyków! Język sumeryjski był-jest językiem jednorodzajowym! Nie było w nim odmiany na „on, ona, ono itd”! I takim jest węgierski, baskijski, kurdyjski i ormiański! Co więcej: wszystkie te języki mają taką samą składnię zdań, odwrotną do języków indoeuropejskich, brak (a raczej minimalną ilość) zaimków! Oprócz tego każdy z tych języków, włącznie ze starogreckim, posiada identyczny rdzeń! Rdzeń, czyli zasób kilku tysięcy pojęć, które matka musi przekazać swojemu niemowlęciu w interesie jak najszybszego komunikowania się z nim! Znając np rdzeń języka rumuńskiego, można śmiało powiedzieć, że z pochodzeniem romańskim (czy z Dakami) nic wspólnego nie mają! Są oni Słowianami, którzy w średniowieczu sklecili swój język mieszając starosłowiański z językiem łacińskim w nowy język! A łacina była tym światowym językiem, którym dzisiaj jest np. angielski, czy u ludów wyznających islam arabski! Wielu „Arabów” nic wspólnego nie mają z byłymi plemionami semickimi! Takie są ludy Iraku, Egiptu, Libii, czy Syrii!

Hunowie, jak wszystcy Sumeryjczycy, nigdy nie prowadzili zaborczych wojen, nie podbijali inne narody i byli tak samo humanistami, jak byli i są nimi Ormianie, Węgrzy, Grecy, Kurdowie, Baskowie i inni, którzy tylko wtedy sięgają po broń, kiedy mają już dość obcego ucisku! To Imperium Rzymskie na zasadzie „przygadał kocioł garnkowi”, szerzyło o Ormianach, Hunach, Parfijczykach itd to, że „są to barbarzyńcy”, podczas kiedy to właśnie oni byli barbarzyńcami! Rzymianie w pień wytępili Etrusków – Pelazgów: Ormian z pochodzenia, którzy ułożyli podwaliny rzymskiej kultury! W pień wycięli Fenicjan i Kartagińczyków i innych! „Wielcy” rzymscy cesarzowie byli pospolitymi rabusiami i ludobójcami! Zaatakowali sąsiada, wycięli w pień ludność, tych najsilniejszych (czy najpiękniejsze) skuli i zrobili z nich niewolników, których rzucali na pożarcie lwom, albo z kobiet uczynili kochanki-prostytutki, a wszystko, co przedstawiało wartość – rabowali i między sobą dzielili się łupem! Mimo, iż jedno z dziesięciu przykazań mówi: nie kradnij! Inne: nie zabijaj! Jeszcze inne: nie pożądaj żony bliźniego swego, ani żadnej rzeczy, która jego jest!” Aquedukty, amfiteatry, łaźnie itd – nic wspólnego nie mają z niekulturalnymi Rzymianami! A kultura antyczna tym bardziej, bo pochodzi od Sumeryjczyków! Czyli Ormian, Partów-Scytów-Huno-Węgrów, Kurdów, Fenicjan-Basków, Staroegipcjan!

Piszę o tych sprawach bardzo dużo w jednej z moich książek oczekujących na wydawcę i wydanie!)

Szczęść Boże!

Węgrzy to zmadziaryzowani Słowianie

Gorki mówi:

7 stycznia 2016 na 22:11

+Barbaric Sanskryt jest zreformowanym jezykiem bialych ktory powstal 300 lat po ich osiedleniu sie w indiach w okolo 1800 p.n.e.
Owi biali przybyli z polnocy i zanim zmieszali sie z ludnoscia zamieszkujaca indie mowili jezykiem niemalze blizniaczo podobnym do tego uzywanego przez slowian.Wegrzy sa zmadziaryzowanymi slowianami w bardzo duzej czesci,to wynika z ich dominacji politycznej, Madziarom blizej do finow i estonczykow bylo. A azjaci o ktorych wspomniales sa nam bliscy z uwagi na Scytow tam sie panoszacych w starozytnosci,kolo altaju tez ich mogily mozna znalezc.
Co do lingwistyki to zwaz ze sproro w tym polu zostalo zafalszowane i naklamane to ze ktos uwaza iz slowo znac pochodzi od hunskiego nie znaczy ze jest prawda.
Pokaż mniej

Gorki Burlak21:46

Zobacz sobie ow filmik na szybko,tych podobienstw jest za duzo,jezyki slowianskie nie sa kreolskie,takimi sa zachodnioeuropejskie.

Dragomira mówi:

Owi biali przybyli z polnocy i zanim zmieszali sie z ludnoscia zamieszkujaca Indie mowili jezykiem niemalze blizniaczo podobnym do tego uzywanego przez slowian.Wegrzy sa zmadziaryzowanymi slowianami w bardzo duzej czesci,to wynika z ich dominacji politycznej, Madziarom blizej do finow i estonczykow bylo.

Całkowicie się z tymi twierdzeniami zgadzam. Węgrzy byli Słowianami a Madziarzy to lud Ugro-fiński. Na Węgrzech jeszcze w dwudziestoleciu między wojennym madziaryzacja Słowian trwała w najlepsze, jeszcze wtedy było kogo madziaryzować.